Forum www.chataczarownic.fora.pl Strona Główna www.chataczarownic.fora.pl
życie po życiu, ezoteryka
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Krótki rys historyczny o pionierach i lekturze o OOBE

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.chataczarownic.fora.pl Strona Główna -> OOBE
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Grey Owl
Wiedźma ADMIN



Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 3072
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Śląsk

PostWysłany: Czw 7:53, 14 Mar 2013    Temat postu: Krótki rys historyczny o pionierach i lekturze o OOBE

Poniżej podaję linka do strony dra Andrzeja Prószyńskiego, matematyka interesującego się też tematami pogranicznymi dla nauki, na której zebrał On podstawowe info o początkach badań nad OOBE.
Można sobie też pogrzebać i po innych stronach, np. o UFO Smile

[link widoczny dla zalogowanych]

Edit : niestety, strony dra z powyższego linku zniknęły. Dziś znalazłam ten sam, a nawet poszerzony materiał pod wspólnym tytułem cyklu "Patrząc z ukosa", na prywatnym blogu doktora A. Prószyńskiego. Oto link :

[link widoczny dla zalogowanych]

Rozdział 5 poświęcony jest Robertowi Monroe i Jego książkom.
Rozdział 6 przedstawia Ingo Swanna. Dołączam jeszcze link do autorskiej przedmowy w Jego książce "Penetracja" :

>> Przedmowa
Książka ta dzieli się na trzy części. W pierwszej umieściłem długą listę osób, które widziały i
doświadczyły rzeczy, których nie mogą udowodnić.
Druga część ma o wiele pewniejszą podstawę. Jest w dużej mierze krótkim streszczeniem
spektakularnych faktów i dat, dotyczących Księżyca, które zostały już ujawnione przy innej okazji i
które dostarczają dowodów na to, że Księżyc jest rzeczywiście niezwykle ciekawym miejscem.
Wybrałem niewielką część spośród wszystkich dostępnych, niezwykłych informacji na temat
naszego satelity. Zainteresowanych większą ilością szczegółów odsyłam do źródeł wymienionych w
Bibliografii.
Trzecia część rozpoczyna się prezentacja pewnego społecznego fenomenu, dotyczącego
problemów telepatii. Tworzą one tło w dziwnym i zaskakującym scenariuszu, co prawda całkowicie
opartym na domysłach.
Niektórzy radzili mi, abym nie publikował tej książki. Mówili, że sprowokuje ona do reakcji tych
zwolenników konwencjonalnych wiarygodności, którzy podniecają się niszczeniem osób,
doświadczających czegoś, czego oni sami nie są w stanie doświadczyć.
Interesuję się tą sytuacją już od kilku dziesięcioleci. A skoro coraz bardziej się starzeję,
postanowiłem gromadzić i zapisywać wyniki moich badań, które prowadzę nad zjawiskami Psi. W ten
sposób powstało kilka książek – między innymi i ta.
Sprawami Psi interesuję się od zawsze, ale dopiero początek 1970 roku przyniósł szansę
rozszerzenia mych zainteresowań.
Każdy kto zajmuje się zjawiskami Psi trochę bardziej niż powierzchownie, musi oczywiście
napotkać śmierdzące bagno oporu społecznego, w którym autentyczność tych zjawisk jest
metodycznie podkopywana, przez co tkwią one zawieszone w nicości.
Ten społeczny opór, kojarzący się ze smrodem, ma, niestety, wiele sukcesów w niszczeniu dróg
prowadzących do wyjaśnienia zjawisk Psi. Wiąże się to ściśle z wysokimi kręgami władzy, które nie
wykazują najmniejszego zainteresowania tym, czego doświadczają zwykli śmiertelnicy.
Przyczyna, dla której czynniki rządzące niszczą każdą próbę udowodnienia zjawisk Psi, jest
sprawą, która wymaga głębszego zbadania i zrozumienia.
Dzięki takim badaniom można by opisać metody, które hamują rozwój zainteresowań zjawiskami
Psi. Ale powody, dla których się je stosuje, pozostaną nadal niejasne.
Dlatego społeczny opór wobec Psi dzieli się w dość zgrabny sposób na dwa aspekty:
powstrzymywanie rozwoju Psi i utrzymywanie w niejasności prawdziwych powodów takiego
postępowania.
Jedną z przyczyn całkowitego zatajania tych spraw, czego doświadczyłem ja sam i wielu przede
mną, mogłoby być to, iż zjawiska Psi zaszkodziłyby wielu instytucjom społecznym. Instytucje te
poczułyby się “zagrożone” rozwiniętymi formami, powiedzmy, telepatii, która mogłaby zostać
wykorzystana do penetracji ich sekretów.
Jednak prawda jest o wiele bardziej oczywista. Decydenci toczą wojnę z potencjałem zjawisk Psi,
ponieważ mają swoje ukryte motywacje – za nic nie chcieliby zostać ujawnieni przez coś, co
nazywamy przenikaniem Psi.
Jeśli na tym sprawa polega, nic dziwnego, wszelkimi dostępnymi środkami dąży się do
pomniejszenia znaczenia zjawisk Psi. Czyni się to ze strachu.
Ludzie boją się Psi, gonie aż Psi przenika ich tajemnice. Cóż, przez długi czas zakładałem, że jest
to początek i koniec historii dotyczącej metodycznego zatajania zjawisk Psi przez wysoko
postawionych decydentów, reprezentujących rząd, naukę i media.
Tak się jednak złożyło, że w roku 1975 przeżyłem wydarzenia opisane w Części I tej książki i
zrozumiałem, że do tej pory znałem jedynie wierzchołek góry lodowej, jeśli chodzi o zatajanie prawdy.
Niestety, są to wydarzenia, których nie mogę udowodnić. Niemniej uwidaczniają one kolejny aspekt
programowego utajniania zjawisk Psi, czego doświadczyłem już wcześniej.
Aspekt ten wymagał wprowadzenia dwóch niezwykłych terminów: ZIEMIA i PRZESTRZEŃ.
Odnoszą się one oczywiście do inteligencji ziemskiej i inteligencji kosmicznej.
Główna hipoteza taj książki zakłada, że jeśli rozwinięte, kosmiczne zdolności Psi są zagrożeniem
dla ziemskiej inteligencji, to rozwinięte ziemskie zdolności Psi są również zagrożeniem dla inteligencji
kosmicznych.
W końcu, w takiej na przykład telepatii, definiowanej jako czytanie w myślach, różnica między
skanowaniem umysłów ziemskich a kosmicznych jest bardzo niewielka.
Jedyny prawdziwy problem tkwi w tym, czy kosmici istnieją czy też nie.
Zdecydowałem nie wdawać się w dyskusję dotyczącą tej kwestii, ale skierować czytelnika do
obfitej literatury już istniejącej, ze zwróceniem szczególnej uwagi na tygodnik UFO Round–up
(Wszystko o UFO), który znaleźć można w internecie. (patrz: Bibliografia).
Zawarta w tej książce historia, której nie mogę udowodnić, nie jest tu przedstawiana jako dowód na
istnienie kosmicznej inteligencji, ale dlatego, by czytelnik zrozumiał, że telepatia może stanowić
bardzo ważny i skuteczny sposób poszukiwania odpowiedzi na ważne pytania.
Tezę tę wywiodłem z mojego osobistego doświadczenia, a nie z analizowania informacji
przedstawionych w pracach innych.
Mimo to, moje (nie do udowodnienia) doświadczenie osobiste nie musi być tu rozstrzygające,
ponieważ wiele innych napływających zewsząd informacji prowadzi bezsprzecznie do konstatacji, iż
pozaziemskie inteligencje istnieją rzeczywiście.
Jedną ze spraw, których nie poruszam w książce, jest ogromny szmat czasu (prawdę mówiąc lata),
jaki zajęło mi osiągnięcie syntezy przedstawionych elementów. Jestem raczej człowiekiem pracującym
powoli acz dokładnie, dlatego na zorientowanie się w niektórych kwestiach potrzebuję niekiedy więcej
czasu od innych.
Na początku książki zamierzałem umieścić długą dyskusję dotyczącą prawdopodobieństwa tego, iż
telepatia mogłaby być swego rodzaju uniwersalnym “systemem językowym”, który działałby wszędzie
poprzez świadomość jednostek.
Krótko nawiążę do tego w Części III, zaś samą dyskusję zdecydowałem się zawrzeć w innej pracy
– wymaga ona bowiem przedstawienia większej bazy informacyjnej, która określiłaby naturę
organizmów energetycznych.
Czuję się też zobowiązany do skomentowania kilku powodów, dla których zdecydowałem się
rozpocząć pisanie tej książki dopiero teraz.
W końcu 1990 roku przeczytałem bardzo dobrze udokumentowany raport o ogromnym UFO
widzianym w byłym ZSRR.
Raport wskazywał, że obserwacja została potwierdzona przez generała Igora Malcewa, szefa
Sztabu Generalnego Sił Powietrzno–Desantowych. Opublikowano go w dzienniku Raboczaja Tribuna
z 19 kwietnia 1990 roku.
Raport cytował słowa generała Malcewa: “Nie jestem specjalistą w sprawach UFO i dlatego mogę
jedynie zestawiać dane i wyrażać swoje własne przypuszczenia. Według naocznych świadków, UFO
było dyskiem o średnicy od 100 do 200 metrów. Na jego bokach pulsowały dwa światła...”
Artykuł zmierzał następnie do stwierdzenia, że UFO to pilotowane statki i zaprzeczał sugestii,
jakoby były one jedynie zjawiskiem atmosferycznym. Jeśli obserwowany statek miałby rzeczywiście
200 metrów średnicy, to byłby większy niż boiska do piłki nożnej.
W okresie tym pojawiły się raporty o innych godnych uwagi obserwacjach; uzyskiwano również
materiały filmowe na taśmie video. Doniesienia te sprawiły, że zacząłem zastanawiać się nad
własnymi doświadczeniami z roku 1975 i w końcu zdecydowałem się je opisać, jeszcze zanim
pogorszy się moja pamięć.
Między rokiem 1976 a 1990 stopniowo dochodziłem do wniosku, że Ziemianie i kosmici nie wydają
się mieć zbyt wiele wspólnego – może właśnie za wyjątkiem telepatii.
Biorąc pod uwagę wszystkie opisane kontakty i wzięcia doszedłem do wniosku, że zdolności
telepatyczne są doskonale rozwinięte u kosmitów, ale całkowicie nierozwinięte u mieszkańców Ziemi.
Dlatego narrację wydarzeń poprowadziłem tak, by między wierszami zawrzeć kilka
fundamentalnych spostrzeżeń na temat telepatii. Mam nadzieję, że odpowiedzą one na pytanie,
DLACZEGO rozwój telepatii na Ziemi wciąż jest tłumiony.
We właściwym czasie pokazałem manuskrypt mojemu ówczesnemu agentowi, który był nim mocno
podekscytowany i twierdził, że sukces tej publikacji to rzecz pewna.
Mimo to ponad dwudziestu wydawców odrzuciło książkę – chociaż do tej pory opublikowano już
wiele prac o kosmitach i UFO, począwszy od najgorszej szmiry, a skończywszy na wysublimowanej
fantastyce.
To całkowite odrzucenie manuskryptu pozostaje, jak dotąd, sprawą tajemniczą. Być może
należałoby ją interpretować jako swego rodzaju subtelną, lecz zakrojoną na wielką skalę, cenzurę
mediów.
Jedno z możliwych wyjaśnień mogłoby sugerować, że rozważania o telepatii naruszają
niebezpiecznie czyjeś poczucie komfortu. Kto wie?
W każdym razie, z powodu frustracji i zażenowania porzuciłem ten projekt. Tak minęło kilka lat.
Jednakże około marca 1998 roku znów zaczęły się pojawiać artykuły i reportaże telewizyjne
sugerujące możliwość istnienia Obcych. Wśród nich była również publikacja zatytułowana: Astonishing
Intelligenr Artifacts (?J Found On Mysterious Far Side Of The Moon ( Zadziwiające, inteligentne
wytwory człowieka (?) odnalezione po tajemniczej, ciemnej stronie Księżyca) .
Następnie z raportu w internecie, autoryzowanego przez Dawida Derbyshire'a, z 14 maja 1998
roku, dowiedziałem się, że dzień wcześniej nad Wielką Brytanią, “z prędkością 39.000 kilometrów na
godzinę” przeleciało UFO.
Statek ten został namierzony zarówno przez brytyjskie, jak i duńskie siły powietrzne. Miał kształt
trójkąta i był wielkości dużego okrętu wojennego. Jego średnica wynosiła około 300 m. Brytyjczycy i
Duńczycy wysłali w górę myśliwce. Ta Wielka Rzecz zostawiła je we mgle i odleciała – kto wie dokąd?
Istnieją więc nowe, niepokojące i autentyczne raporty, które wskazują na to, że UFO wydają się
obecnie pojawiają WSZĘDZIE. Obce statki zuchwale ukazują się nawet obiektywom kamer video na
całym świecie.
Moim zdaniem to, że UFO są pilotowane czy też sterowane przez inteligencje kosmiczne możemy
uznać po prostu za pewnik.
A jeśli Obcy osiągnęli wysoką technologicznie kontrolę świadomości współmierną do
zaawansowanej technologii ich statku, to założę się, że są równie doskonali w tym, co my, Ziemianie,
nazywamy telepatią.

Rozdział pierwszy
Moje zaangażowanie w badania nad Psi
Łańcuch dziwnych zdarzeń opisany w tej książce wziął swój początek w moim zaangażowaniu w
badania nad Psi, które pojawiło się niespodziewanie w roku 1971. kiedy miałem trzydzieści siedem lat.
Gdyby nie to, wiódłbym prawdopodobnie życie bardziej zadowalające, w sposób przyziemny, ale
wygodny. Nigdy nie zgłaszałem się na ochotnika jako podmiot eksperymentów w laboratoryjnych
badaniach nad Psi.
Eksperymenty te miewały mocne i słabe punkty, sukcesy i porażki. Przede wszystkim dawały
jednak możliwości spotkań z wieloma fantastycznymi, cudownymi ludźmi.
Kiedy wkraczasz w badania nad Psi, wkraczasz również wąską, kulturową podgrupę, nękaną
ogromnie stresującymi czynnikami, intrygami, z miewaniem, strachem i obawami, w wyniszczającą dla
obu strun wojnę i ugrom idiotyzmu.
Na dodatek, podmioty badań nad Psi (króliki doświadczalne) to miernoty, od których oczekuje się,
że wykazywać będą objawy Psi. W określonym czasie mają o niczym
wiedzieć, o niczym nie myśleć i niczego się nie domyślać – ponieważ wiedzieć, myśleć i
przypuszczać. tu sprawa badaczy.
Podmiot jest jak komputerowy mikroprocesor – testuje. się go, aby sprawdzić, czy potrafi
wykonywać określone zadania w odpowiedni sposób. Jeżeli mikroprocesor nie działa, wrzuca się go w
duży plik bezimiennych mikroprocesorów, które zawiodły w podobny sposób.
A dzieje się tak dlatego, że okres życia podmiotu laboratoryjnego nie przekracza zazwyczaj trzech
miesięcy i w tym to okresie musi on przejść wielokrotnie powtarzane testy. Jednym z głównych
efektów takiej sytuacji jest prywatnie bezdenne znudzenie.
Pojawienie się znudzenia jest w badaniach nad Psi czymś nieuchronnym – znudzony podmiot
wpada w stan apatii lub braku zainteresowania, w wyniku czego delikatny obwód jego
parapsychicznego talentu spala się.
Wiedziałem o tym wszystkim z góry, głównie dlatego że zjawiska Psi zawsze mnie interesowały i
wiele na ten temat czytałem. Tak więc nie spodziewam się wcale, że owe trzy miesiące w magiczny
sposób zmienią się w dziewiętnaście lat.
Główna przyczyna tego faktu nie miała jednak wcale związku z mrocznymi klimatami samej
parapsychologii. Prawie nikomu w rym czasie nie śniło się jeszcze, że amerykańskie służby
wywiadowcze martwią się o najbardziej ze wszystkiego możliwy rozwój “psychotronicznej machiny
wojennej” w (obecnie byłym) związku Radzieckim.
Służby wywiadowcze są wymagającym graczem i z powodu zagrożenia radzieckim Psi,
potrzebowały nieco większego obrazu możliwości Psi niż to, co mogła dostarczyć standardowa
parapsychologia. Ze względu na te niezwykłe okoliczności, utknąłem na parę lat w procy nad tym
tematem.
Ale oznaczało to, że utknąłem również w sferze często idiotycznych tajemnic, w nie kończących się
kontrolach, w sprzyjającej paranoi ochronie, w wszelkiego rodzaju wytworach science fiction, w
intrygach wywiadowczych, których różnorodne formy były czasami jak studzienki ściekowe, i w bardzo
denerwujących militarnych i politycznych komplikacjach.
Mój udział w tej długoterminowej sprawie miał swoje wzloty i upadki i wiązał się z setkami sytuacji,
okoliczności i wydarzeń różnego rodzaju. W tej książce opisałem jedynie te najbardziej stresujące i
niewiarygodne.
Aby dojść do właściwej opowieści, konieczne byłoby nakreślenie pokrótce tego, co doprowadziło
do późniejszych wydarzeń.
W końcu roku 1972 Centralne Służby Wywiadowcze sfinansowały mały, wstępny projekt badań w
Instytucie Badawczym Stanforda. Projektowi przewodniczył fizyk, dr H. E. Puthoff, ja zaś zostałem
zaproszony do Kalifornii, aby w tym przedsięwzięciu uczestniczyć.
Celem badań było udzielenie odpowiedzi na pytanie, czy zjawisko ESP (extrasensory perception –
percepcja poza zmysłowa – przyp. tłum.) może być powtarzane siłą woli. Był to akurat eksperyment,
którego zawsze brakowało w parapsychologii, a w którym w pewien sposób osiągnąłem osobisty sukces już wcześniej. <<

Rozdział 7 przedstawia postać i książki Courtney'a Brown'a.
Rozdział 8 mówi o Lyssie Royal i Jej tytułach.

Na blogu jest jednak już o wiele więcej wprowadzającego syntetycznie w różne tematy materiału, bo jest i o hunie, o Kronice Akaszy, Marsie, Księżycu, materiałach Ra, księdze Michaela...
Polecam, ciekawa kopalnia gdy chce się sobie wyrobić ogólne pojęcie o penetrowaniu pograniczy wiedzy. A jeszcze przystępnie wszystko wyłożone.


Ostatnio zmieniony przez Grey Owl dnia Pią 7:45, 09 Maj 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grey Owl
Wiedźma ADMIN



Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 3072
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Śląsk

PostWysłany: Pon 9:34, 14 Kwi 2014    Temat postu:

Chciałam dziś wrócić do tematu i okazało się, że strona profesora zniknęła, a były na niej streszczenia książek pionierów w dziedzinie OOBE, razem ze zdjęciami okładek...
Co za dogmatyzm naukowo-religijny... Rolling Eyes
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grey Owl
Wiedźma ADMIN



Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 3072
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Śląsk

PostWysłany: Pią 7:44, 09 Maj 2014    Temat postu:

Niestety, polecone strony dra z pierwszego podanego tu linku zniknęły. Dziś znalazłam ten sam, a nawet poszerzony materiał pod wspólnym tytułem cyklu esejów "Patrząc z ukosa", na prywatnym blogu doktora A. Prószyńskiego. A oto ten nowy, aktualny link :

[link widoczny dla zalogowanych]

Rozdział 5 poświęcony jest Robertowi Monroe i Jego książkom.
Rozdział 6 przedstawia Ingo Swanna. Dołączam jeszcze link do autorskiej przedmowy w Jego książce "Penetracja" :

>> Przedmowa
Książka ta dzieli się na trzy części. W pierwszej umieściłem długą listę osób, które widziały i
doświadczyły rzeczy, których nie mogą udowodnić.
Druga część ma o wiele pewniejszą podstawę. Jest w dużej mierze krótkim streszczeniem
spektakularnych faktów i dat, dotyczących Księżyca, które zostały już ujawnione przy innej okazji i
które dostarczają dowodów na to, że Księżyc jest rzeczywiście niezwykle ciekawym miejscem.
Wybrałem niewielką część spośród wszystkich dostępnych, niezwykłych informacji na temat
naszego satelity. Zainteresowanych większą ilością szczegółów odsyłam do źródeł wymienionych w
Bibliografii.
Trzecia część rozpoczyna się prezentacja pewnego społecznego fenomenu, dotyczącego
problemów telepatii. Tworzą one tło w dziwnym i zaskakującym scenariuszu, co prawda całkowicie
opartym na domysłach.
Niektórzy radzili mi, abym nie publikował tej książki. Mówili, że sprowokuje ona do reakcji tych
zwolenników konwencjonalnych wiarygodności, którzy podniecają się niszczeniem osób,
doświadczających czegoś, czego oni sami nie są w stanie doświadczyć.
Interesuję się tą sytuacją już od kilku dziesięcioleci. A skoro coraz bardziej się starzeję,
postanowiłem gromadzić i zapisywać wyniki moich badań, które prowadzę nad zjawiskami Psi. W ten
sposób powstało kilka książek – między innymi i ta.
Sprawami Psi interesuję się od zawsze, ale dopiero początek 1970 roku przyniósł szansę
rozszerzenia mych zainteresowań.
Każdy kto zajmuje się zjawiskami Psi trochę bardziej niż powierzchownie, musi oczywiście
napotkać śmierdzące bagno oporu społecznego, w którym autentyczność tych zjawisk jest
metodycznie podkopywana, przez co tkwią one zawieszone w nicości.
Ten społeczny opór, kojarzący się ze smrodem, ma, niestety, wiele sukcesów w niszczeniu dróg
prowadzących do wyjaśnienia zjawisk Psi. Wiąże się to ściśle z wysokimi kręgami władzy, które nie
wykazują najmniejszego zainteresowania tym, czego doświadczają zwykli śmiertelnicy.
Przyczyna, dla której czynniki rządzące niszczą każdą próbę udowodnienia zjawisk Psi, jest
sprawą, która wymaga głębszego zbadania i zrozumienia.
Dzięki takim badaniom można by opisać metody, które hamują rozwój zainteresowań zjawiskami
Psi. Ale powody, dla których się je stosuje, pozostaną nadal niejasne.
Dlatego społeczny opór wobec Psi dzieli się w dość zgrabny sposób na dwa aspekty:
powstrzymywanie rozwoju Psi i utrzymywanie w niejasności prawdziwych powodów takiego
postępowania.
Jedną z przyczyn całkowitego zatajania tych spraw, czego doświadczyłem ja sam i wielu przede
mną, mogłoby być to, iż zjawiska Psi zaszkodziłyby wielu instytucjom społecznym. Instytucje te
poczułyby się “zagrożone” rozwiniętymi formami, powiedzmy, telepatii, która mogłaby zostać
wykorzystana do penetracji ich sekretów.
Jednak prawda jest o wiele bardziej oczywista. Decydenci toczą wojnę z potencjałem zjawisk Psi,
ponieważ mają swoje ukryte motywacje – za nic nie chcieliby zostać ujawnieni przez coś, co
nazywamy przenikaniem Psi.
Jeśli na tym sprawa polega, nic dziwnego, wszelkimi dostępnymi środkami dąży się do
pomniejszenia znaczenia zjawisk Psi. Czyni się to ze strachu.
Ludzie boją się Psi, gonie aż Psi przenika ich tajemnice. Cóż, przez długi czas zakładałem, że jest
to początek i koniec historii dotyczącej metodycznego zatajania zjawisk Psi przez wysoko
postawionych decydentów, reprezentujących rząd, naukę i media.
Tak się jednak złożyło, że w roku 1975 przeżyłem wydarzenia opisane w Części I tej książki i
zrozumiałem, że do tej pory znałem jedynie wierzchołek góry lodowej, jeśli chodzi o zatajanie prawdy.
Niestety, są to wydarzenia, których nie mogę udowodnić. Niemniej uwidaczniają one kolejny aspekt
programowego utajniania zjawisk Psi, czego doświadczyłem już wcześniej.
Aspekt ten wymagał wprowadzenia dwóch niezwykłych terminów: ZIEMIA i PRZESTRZEŃ.
Odnoszą się one oczywiście do inteligencji ziemskiej i inteligencji kosmicznej.
Główna hipoteza taj książki zakłada, że jeśli rozwinięte, kosmiczne zdolności Psi są zagrożeniem
dla ziemskiej inteligencji, to rozwinięte ziemskie zdolności Psi są również zagrożeniem dla inteligencji
kosmicznych.
W końcu, w takiej na przykład telepatii, definiowanej jako czytanie w myślach, różnica między
skanowaniem umysłów ziemskich a kosmicznych jest bardzo niewielka.
Jedyny prawdziwy problem tkwi w tym, czy kosmici istnieją czy też nie.
Zdecydowałem nie wdawać się w dyskusję dotyczącą tej kwestii, ale skierować czytelnika do
obfitej literatury już istniejącej, ze zwróceniem szczególnej uwagi na tygodnik UFO Round–up
(Wszystko o UFO), który znaleźć można w internecie. (patrz: Bibliografia).
Zawarta w tej książce historia, której nie mogę udowodnić, nie jest tu przedstawiana jako dowód na
istnienie kosmicznej inteligencji, ale dlatego, by czytelnik zrozumiał, że telepatia może stanowić
bardzo ważny i skuteczny sposób poszukiwania odpowiedzi na ważne pytania.
Tezę tę wywiodłem z mojego osobistego doświadczenia, a nie z analizowania informacji
przedstawionych w pracach innych.
Mimo to, moje (nie do udowodnienia) doświadczenie osobiste nie musi być tu rozstrzygające,
ponieważ wiele innych napływających zewsząd informacji prowadzi bezsprzecznie do konstatacji, iż
pozaziemskie inteligencje istnieją rzeczywiście.
Jedną ze spraw, których nie poruszam w książce, jest ogromny szmat czasu (prawdę mówiąc lata),
jaki zajęło mi osiągnięcie syntezy przedstawionych elementów. Jestem raczej człowiekiem pracującym
powoli acz dokładnie, dlatego na zorientowanie się w niektórych kwestiach potrzebuję niekiedy więcej
czasu od innych.
Na początku książki zamierzałem umieścić długą dyskusję dotyczącą prawdopodobieństwa tego, iż
telepatia mogłaby być swego rodzaju uniwersalnym “systemem językowym”, który działałby wszędzie
poprzez świadomość jednostek.
Krótko nawiążę do tego w Części III, zaś samą dyskusję zdecydowałem się zawrzeć w innej pracy
– wymaga ona bowiem przedstawienia większej bazy informacyjnej, która określiłaby naturę
organizmów energetycznych.
Czuję się też zobowiązany do skomentowania kilku powodów, dla których zdecydowałem się
rozpocząć pisanie tej książki dopiero teraz.
W końcu 1990 roku przeczytałem bardzo dobrze udokumentowany raport o ogromnym UFO
widzianym w byłym ZSRR.
Raport wskazywał, że obserwacja została potwierdzona przez generała Igora Malcewa, szefa
Sztabu Generalnego Sił Powietrzno–Desantowych. Opublikowano go w dzienniku Raboczaja Tribuna
z 19 kwietnia 1990 roku.
Raport cytował słowa generała Malcewa: “Nie jestem specjalistą w sprawach UFO i dlatego mogę
jedynie zestawiać dane i wyrażać swoje własne przypuszczenia. Według naocznych świadków, UFO
było dyskiem o średnicy od 100 do 200 metrów. Na jego bokach pulsowały dwa światła...”
Artykuł zmierzał następnie do stwierdzenia, że UFO to pilotowane statki i zaprzeczał sugestii,
jakoby były one jedynie zjawiskiem atmosferycznym. Jeśli obserwowany statek miałby rzeczywiście
200 metrów średnicy, to byłby większy niż boiska do piłki nożnej.
W okresie tym pojawiły się raporty o innych godnych uwagi obserwacjach; uzyskiwano również
materiały filmowe na taśmie video. Doniesienia te sprawiły, że zacząłem zastanawiać się nad
własnymi doświadczeniami z roku 1975 i w końcu zdecydowałem się je opisać, jeszcze zanim
pogorszy się moja pamięć.
Między rokiem 1976 a 1990 stopniowo dochodziłem do wniosku, że Ziemianie i kosmici nie wydają
się mieć zbyt wiele wspólnego – może właśnie za wyjątkiem telepatii.
Biorąc pod uwagę wszystkie opisane kontakty i wzięcia doszedłem do wniosku, że zdolności
telepatyczne są doskonale rozwinięte u kosmitów, ale całkowicie nierozwinięte u mieszkańców Ziemi.
Dlatego narrację wydarzeń poprowadziłem tak, by między wierszami zawrzeć kilka
fundamentalnych spostrzeżeń na temat telepatii. Mam nadzieję, że odpowiedzą one na pytanie,
DLACZEGO rozwój telepatii na Ziemi wciąż jest tłumiony.
We właściwym czasie pokazałem manuskrypt mojemu ówczesnemu agentowi, który był nim mocno
podekscytowany i twierdził, że sukces tej publikacji to rzecz pewna.
Mimo to ponad dwudziestu wydawców odrzuciło książkę – chociaż do tej pory opublikowano już
wiele prac o kosmitach i UFO, począwszy od najgorszej szmiry, a skończywszy na wysublimowanej
fantastyce.
To całkowite odrzucenie manuskryptu pozostaje, jak dotąd, sprawą tajemniczą. Być może
należałoby ją interpretować jako swego rodzaju subtelną, lecz zakrojoną na wielką skalę, cenzurę
mediów.
Jedno z możliwych wyjaśnień mogłoby sugerować, że rozważania o telepatii naruszają
niebezpiecznie czyjeś poczucie komfortu. Kto wie?
W każdym razie, z powodu frustracji i zażenowania porzuciłem ten projekt. Tak minęło kilka lat.
Jednakże około marca 1998 roku znów zaczęły się pojawiać artykuły i reportaże telewizyjne
sugerujące możliwość istnienia Obcych. Wśród nich była również publikacja zatytułowana: Astonishing
Intelligenr Artifacts (?J Found On Mysterious Far Side Of The Moon ( Zadziwiające, inteligentne
wytwory człowieka (?) odnalezione po tajemniczej, ciemnej stronie Księżyca) .
Następnie z raportu w internecie, autoryzowanego przez Dawida Derbyshire'a, z 14 maja 1998
roku, dowiedziałem się, że dzień wcześniej nad Wielką Brytanią, “z prędkością 39.000 kilometrów na
godzinę” przeleciało UFO.
Statek ten został namierzony zarówno przez brytyjskie, jak i duńskie siły powietrzne. Miał kształt
trójkąta i był wielkości dużego okrętu wojennego. Jego średnica wynosiła około 300 m. Brytyjczycy i
Duńczycy wysłali w górę myśliwce. Ta Wielka Rzecz zostawiła je we mgle i odleciała – kto wie dokąd?
Istnieją więc nowe, niepokojące i autentyczne raporty, które wskazują na to, że UFO wydają się
obecnie pojawiają WSZĘDZIE. Obce statki zuchwale ukazują się nawet obiektywom kamer video na
całym świecie.
Moim zdaniem to, że UFO są pilotowane czy też sterowane przez inteligencje kosmiczne możemy
uznać po prostu za pewnik.
A jeśli Obcy osiągnęli wysoką technologicznie kontrolę świadomości współmierną do
zaawansowanej technologii ich statku, to założę się, że są równie doskonali w tym, co my, Ziemianie,
nazywamy telepatią.

Rozdział pierwszy
Moje zaangażowanie w badania nad Psi
Łańcuch dziwnych zdarzeń opisany w tej książce wziął swój początek w moim zaangażowaniu w
badania nad Psi, które pojawiło się niespodziewanie w roku 1971. kiedy miałem trzydzieści siedem lat.
Gdyby nie to, wiódłbym prawdopodobnie życie bardziej zadowalające, w sposób przyziemny, ale
wygodny. Nigdy nie zgłaszałem się na ochotnika jako podmiot eksperymentów w laboratoryjnych
badaniach nad Psi.
Eksperymenty te miewały mocne i słabe punkty, sukcesy i porażki. Przede wszystkim dawały
jednak możliwości spotkań z wieloma fantastycznymi, cudownymi ludźmi.
Kiedy wkraczasz w badania nad Psi, wkraczasz również wąską, kulturową podgrupę, nękaną
ogromnie stresującymi czynnikami, intrygami, z miewaniem, strachem i obawami, w wyniszczającą dla
obu strun wojnę i ugrom idiotyzmu.
Na dodatek, podmioty badań nad Psi (króliki doświadczalne) to miernoty, od których oczekuje się,
że wykazywać będą objawy Psi. W określonym czasie mają o niczym
wiedzieć, o niczym nie myśleć i niczego się nie domyślać – ponieważ wiedzieć, myśleć i
przypuszczać. tu sprawa badaczy.
Podmiot jest jak komputerowy mikroprocesor – testuje. się go, aby sprawdzić, czy potrafi
wykonywać określone zadania w odpowiedni sposób. Jeżeli mikroprocesor nie działa, wrzuca się go w
duży plik bezimiennych mikroprocesorów, które zawiodły w podobny sposób.
A dzieje się tak dlatego, że okres życia podmiotu laboratoryjnego nie przekracza zazwyczaj trzech
miesięcy i w tym to okresie musi on przejść wielokrotnie powtarzane testy. Jednym z głównych
efektów takiej sytuacji jest prywatnie bezdenne znudzenie.
Pojawienie się znudzenia jest w badaniach nad Psi czymś nieuchronnym – znudzony podmiot
wpada w stan apatii lub braku zainteresowania, w wyniku czego delikatny obwód jego
parapsychicznego talentu spala się.
Wiedziałem o tym wszystkim z góry, głównie dlatego że zjawiska Psi zawsze mnie interesowały i
wiele na ten temat czytałem. Tak więc nie spodziewam się wcale, że owe trzy miesiące w magiczny
sposób zmienią się w dziewiętnaście lat.
Główna przyczyna tego faktu nie miała jednak wcale związku z mrocznymi klimatami samej
parapsychologii. Prawie nikomu w rym czasie nie śniło się jeszcze, że amerykańskie służby
wywiadowcze martwią się o najbardziej ze wszystkiego możliwy rozwój “psychotronicznej machiny
wojennej” w (obecnie byłym) związku Radzieckim.
Służby wywiadowcze są wymagającym graczem i z powodu zagrożenia radzieckim Psi,
potrzebowały nieco większego obrazu możliwości Psi niż to, co mogła dostarczyć standardowa
parapsychologia. Ze względu na te niezwykłe okoliczności, utknąłem na parę lat w procy nad tym
tematem.
Ale oznaczało to, że utknąłem również w sferze często idiotycznych tajemnic, w nie kończących się
kontrolach, w sprzyjającej paranoi ochronie, w wszelkiego rodzaju wytworach science fiction, w
intrygach wywiadowczych, których różnorodne formy były czasami jak studzienki ściekowe, i w bardzo
denerwujących militarnych i politycznych komplikacjach.
Mój udział w tej długoterminowej sprawie miał swoje wzloty i upadki i wiązał się z setkami sytuacji,
okoliczności i wydarzeń różnego rodzaju. W tej książce opisałem jedynie te najbardziej stresujące i
niewiarygodne.
Aby dojść do właściwej opowieści, konieczne byłoby nakreślenie pokrótce tego, co doprowadziło
do późniejszych wydarzeń.
W końcu roku 1972 Centralne Służby Wywiadowcze sfinansowały mały, wstępny projekt badań w
Instytucie Badawczym Stanforda. Projektowi przewodniczył fizyk, dr H. E. Puthoff, ja zaś zostałem
zaproszony do Kalifornii, aby w tym przedsięwzięciu uczestniczyć.
Celem badań było udzielenie odpowiedzi na pytanie, czy zjawisko ESP (extrasensory perception –
percepcja poza zmysłowa – przyp. tłum.) może być powtarzane siłą woli. Był to akurat eksperyment,
którego zawsze brakowało w parapsychologii, a w którym w pewien sposób osiągnąłem osobisty sukces już wcześniej. <<

Rozdział 7 przedstawia postać i książki Courtney'a Brown'a.
Rozdział 8 mówi o Lyssie Royal i Jej tytułach.

Na blogu jest jednak już o wiele więcej wprowadzającego syntetycznie w różne tematy materiału, bo jest i o hunie, o Kronice Akaszy, Marsie, Księżycu, materiałach Ra, księdze Michaela...
Polecam, ciekawa kopalnia gdy chce się sobie wyrobić ogólne pojęcie o penetrowaniu pograniczy wiedzy. A jeszcze przystępnie wszystko wyłożone Smile


Ostatnio zmieniony przez Grey Owl dnia Pią 7:50, 09 Maj 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.chataczarownic.fora.pl Strona Główna -> OOBE Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin