Forum www.chataczarownic.fora.pl Strona Główna www.chataczarownic.fora.pl
życie po życiu, ezoteryka
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

ASTROPSYCHOLOGIA

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.chataczarownic.fora.pl Strona Główna -> znalezione w internecie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 10:47, 30 Wrz 2013    Temat postu: ASTROPSYCHOLOGIA

GABINET ASTROPSYCHOLOGII MARII SOBOLEWSKIEJ ZAPRASZA



FlashButtons
Kilka słów mojego (M.S.) wstępu i wyjaśnienia:
Mimo że na pewno mnóstwo osób uzna poniższy tekst za kontrowersyjny, fantastyczny, a nawet wręcz paranoiczny, a kilka innych bardzo się zdenerwuje na "idiotów", którzy takie treści puszczają w sieć, zdecydowałam się go tutaj umieścić, ponieważ porusza on niezwykle ciekawą kwestię postrzegania przez nas świata, realności tego, co nas otacza oraz "Matrixu", w jakim przyszło nam żyć.

Film "Matrix" nie jest bynajmniej zwykłą bajką lub czystą fantasy, jak uparcie twierdzą "racjonaliści", w najwyższym stopniu zirytowani rzekomo bezmyślną fascynacją otumanionych antynaukowymi bzdurami tłumów. Bracia Wachowscy, zanim zabrali się do pisania scenariusza i reżyserowania filmu przestudiowali całe mnóstwo mitów, objawień "wiedzy tajemnej" oraz zapoznali się z naukami duchowymi głoszonymi przez różne religie, z buddyzmem na czele. Więcej o mądrościach zaszyfrowanych w filmie "Matrix" można przeczytać na stronie gnostyckiej, np.:

Matrix - świat gnostycki,

Matrix - raz jeszcze i

Na drodze do Zionu - kosmologia, antropologia i soteriologia w filmie Matrix.

Chyba nikt o zdrowych zmysłach (z wyjątkiem zaślepionych fanatyków religijnych) nie będzie twierdził, że świat w którym żyjemy zasługuje na miano doskonałej, godnej prawdziwego Boga kreacji. Gdy popatrzeć na ludzkość oraz na otaczającą nas rzeczywistość trzeźwo i krytycznie jasnym się staje, że jesteśmy raczej wytworem jakiegoś niedoskonałego, a może nawet pomylonego demiurga, który, jakby odwrotnie proporcjonalnie do stopnia swojej indolencji, żądny jest bałwochwalczego uwielbienia i nieustających hołdów.

Stosunki panujące w naszej rzeczywistości zawsze były wylęgarnią różnej maści buntowników, rewolucjonistów, powstańców i heretyków, którzy za swoje nieposłuszeństwo karani byli surowo, zwykle okrutną śmiercią. Trudno się tym ludziom dziwić. Osoba wrażliwa i obdarzona poczuciem sprawiedliwości nie może znieść tego, co widzi wokół.

Ludzkość od początku istnienia toczy nieustające i zupełnie bezsensowne wojny, wyrzynając z lubością i bez żadnego powodu setki, tysiące, a nawet miliony przedstawicieli własnego gatunku. Wszędzie wokół atmosfera jest aż gęsta od nietolerancji, nienawiści i wzajemnej pogardy. Zwalczamy się z tak idiotycznych powodów jak kolor skóry, orientacja seksualna, wyznanie, światopogląd, przynależność narodowa, a nawet płeć! Co najbardziej w tym świecie zdumiewające - mężczyźni (na szczęście tylko niektórzy) gardzą i okrutnie pomiatają kobietami, bez których ludzkość nie byłaby w stanie w ogóle przetrwać. Jedni na tym świecie pławią się w niewyobrażalnym wprost luksusie, podczas gdy inni giną z głodu, nędzy i chorób. Bogacze nie mają najmniejszych nawet wyrzutów sumienia z powodu swojego egoizmu i niechęci do dzielenia się zupełnie zbędnym i ogromnym nadmiarem majątku z tymi, którzy nie posiadają zupełnie nic. Mało tego - im więcej bogacz posiada, tym bardziej jest nienasycony i bezwzględny dla tych, dzięki którym się bogaci. I tak samo nie ma żadnych względów dla matki natury. Wszystko jest tu chore i przerażające, również pełne okrucieństwa prawo karmy, które jest manifestacją prawa "oko za oko, ząb za ząb".

Przez pewien czas wydawać się mogło, że w końcu zmierzamy w stronę nowej ery wzajemnego zrozumienia i poszanowania. Światłe siły wywalczyły humanitarne prawa i więcej tolerancji dla najbardziej prześladowanych oraz uciśnionych, nawet wojen było jakby trochę mniej niż zwykle. Niestety, każda piękna idea jest w tym świecie wypaczana i obracana przeciwko tym, którym miała służyć, dlatego radość z tych osiągnięć wydaje się być przedwczesna.

To, do czego ostatnio jako cały świat zmierzamy wydaje się przerażające. Nasi prześladowcy, pod pretekstem walki, mającej zapewnić nam bezpieczeństwo w dobie rzekomego islamskiego terroryzmu, powoli i stopniowo ograniczają prawa obywatelskie. Robią to za przyzwoleniem samych obywateli, którzy przerażeni wizją strasznej śmierci w zamachu bombowym z radością zgadzają się na coraz większą kontrolę, również sfery ich życia prywatnego, nie zdając sobie w ogóle sprawy z tego, że celem władzy jest zaprowadzenie ogólnoświatowej, totalitarnej kontroli obejmującej każdego bez wyjątku obywatela. Nowoczesna technika, która miała ułatwiać i uprzyjemniać nam życie, w rzeczywistości bardzo łatwo może przekształcić się w narzędzia permanentnej kontroli, takiej samej, jaką znamy z filmów sf. Jednym z lepszych narzędzi kontroli może być pieniądz: gdy już zupełnie zostaną wyeliminowane tradycyjne monety i banknoty na rzecz pieniędzy wirtualnych, czyli elektronicznych każdy z nas stanie się niewolnikiem władzy, która będzie nas trzymać w ryzach blokując nam w przypadku niesubordynacji dostęp do naszych kont bankowych i bankomatów. Takie urządzenia, jak telefony komórkowe oraz karty kredytowe umożliwiają namierzenie każdego z nas, gdziekolwiek się znajdziemy i cokolwiek będziemy robić, nawet wtedy, gdy telefon wyłączymy.

Nie twierdzę, że poniższy tekst podaje prawdę, samą prawdę i tylko prawdę i że należy uwierzyć bezkrytycznie we wszystko, co w nim napisano, ale proszę o uważne przeczytanie go z otwartym, choć jednocześnie krytycznym umysłem. Apeluję o nie odrzucanie wszystkiego tylko dlatego, że jest to niezgodne z nauką, religią lub tzw. "zdrowym rozsądkiem". Czym są te wszystkie "jedyniesłuszne" światopoglądy wyznawane przez najbardziej oburzonych ortodoksów? Prawdę poznacie, gdy przeczytacie wszystko do końca.

Jako osoba z natury "kontrowersyjna", od dzieciństwa niezależnie myśląca i samodzielnie poszukująca z czystym sumieniem polecam tę lekturę, mimo, że mam kilka (przyznaję, że niewielkich) zastrzeżeń co do niektórych podanych w nim informacji.

Oto one:

Moim zdaniem Annunaki (zwani też Reptilianami lub Lizardami) nie stworzyli ludzi, lecz "zepsuli" bliskie doskonałości dzieło tzw. "Mistrzów Genetyki", którzy przeprowadzali na naszej planecie kosmiczny eksperyment, mający na celu stworzenie banku najwspanialszych genów wszelkich istniejących we Wszechświecie form życia. Człowiek miał być bibliotekarzem w tym genetycznym składzie wspaniałości. Niestety, dzieło nie zakończyło się sukcesem, ponieważ istoty o gadzim wyglądzie dokonały desantu na Ziemię, przepędzając prawowitych autorów eksperymentu i przejmując ich posiadłości. Z pierwotnie zaplanowanych dwunastu helis DNA pozostawiono nam tylko dwie, na co dowodem jest straszny bałagan, jaki panuje w naszym kodzie genetycznym oraz fakt, że nasze mózgi pracują obecnie z zaledwie pięcioprocentową wydajnością.

Gra słowna ze Słońcem (Sun) i Synem (Son) SON = SUN jest świetna, ale tylko po angielsku. W innych językach tej reguły nie ma. Ale proszę się nie czepiać, odrobina poczucia humoru nikomu jeszcze nie zaszkodziła.

Jeśli chodzi o czczenie bóstwa Słońca pod postacią Jezusa, to Kościół wcale się z tym nie kryje. Jezus jest w tym kulcie Słońcem.

Poza tym przesadzona wydaje mi się ilość portali organicznych. Nie sądzę, aby było możliwe, żeby stanowiły one aż połowę ludzkości. Ale jest faktem, że psychopatów jest na świecie coraz więcej i że ich obecność staje się coraz poważniejszym problemem.

Myślę, że zanim uzna się poniższe treści za czystą fantazję warto zastanowić się nad słowami, które napisała Laura Knight-Jadczyk:

Reguły Rachunku Prawdopodobieństwa mówią nam, że, bez najmniejszego udziału inteligencji, w 50% przypadków zdarzenia w naszym świecie powinny prowadzić do powiększania dobra oraz korzyści dla ludzkości. W czysto mechaniczny sposób życie w naszym świecie powinno było przejawić coś w rodzaju "równowagi". Uwzględniając dodatkowo czynnik inteligentnych decyzji czynienia dobra, wynik powinien wzrosnąć do mniej więcej 70%. Oznaczałoby to, że ludzkość posuwałaby się przez stulecia naprzód, aż do stanu, gdzie dobro i pozytywne rzeczy zdarzają się w naszym życiu dużo częściej niż "negatywne" czy "złe". Tym samym wiele problemów ludzkości znalazłoby efektywne rozwiązanie. Wojna i konflikty stałyby się rzadkością, co najmniej 70 procent ziemskiej populacji miałoby przyzwoitą opiekę medyczną, pewny dach nad głową, wystarczającą ilość pożywnego pokarmu, tak że prawie nie słyszałoby się o śmierci z powodu choroby czy głodu. Fakty są jednak zupełnie inne.

Dlaczego? Proszę to przemyśleć samodzielnie.

Polecam też lekturę oraz samodzielną analizę tych tekstów:

Jakiś potwór tu nadchodzi oraz

Osama, Szwadrony Śmierci i Największe Kłamstwo Wszechczasów.

Oczywiście, umieszczając tutaj ten tekst nie zamierzam nikogo straszyć ani wpędzać w depresję, że oto żyjemy jak niewolnicy lub zwierzęta hodowlane w świecie, nad którym zupełnie nie mamy władzy i w którym pozbawieni jesteśmy możliwości manewru. Ci, którzy tak twierdzą zapominają o duchowych prawach obowiązujących nawet w naszej, nie-boskiej rzeczywistości.

Nie jest prawdą, że jesteśmy zupełnie zniewoleni i że nie ma dla nas żadnej nadziei. Pod tym względem nie zgadzam się z Jadczykami, którzy przedstawiają rzeczywistość w zbyt czarnych i zbyt "racjonalnych" barwach.

Skoro nasza rzeczywistość jest sztucznie stworzonym Matrixem i iluzją, a my jesteśmy jak programy komputerowe lub animowani bohaterowie gry, to zrozumienie prawdy na temat naszego położenia umożliwi nam wyrwanie się z tej pułapki. Po prostu należy natychmiast przestać być odgórnie sterowanym, bezwolnym automatem i stać się myślącym, wolnym człowiekiem. Nie możemy zmienić rzeczywistości wokół ani nikogo z naszych bliskich, ale jedną rzecz możemy na pewno: zmienić siebie, swój sposób myślenia i postępowania. A wtedy zmieni się też nasza rzeczywistość.

Jeśli ta lektura wywoła w kimś negatywne odczucia lub przykre stany ducha niech się nie martwi. Jest to znak, że nastał czas na zmiany. Nieświadome życie lunatyka skończyło się właśnie i wybiła godzina przebudzenia. Może bolesnego, może nieprzyjemnego, ale to i tak lepsze, niż zupełny brak świadomości.

Oczywiście nie namawiam nikogo do wzniecania krwawej rewolucji czy wojny ani nawet do nadawania rozgłosu swoim nowym odkryciom. Mądrość polega na tym, że robi się swoje, ale w taki sposób, żeby nie ściągać na siebie wrogości tłumów ani innych kłopotów.


ŚWIAT JEST INNY NIŻ MYŚLISZ
Czym jest prawda?

Tłumaczenie tekstu ze strony Truthism.com: Eurycide [link widoczny dla zalogowanych]


Przystań na chwilę w swojej codziennej pogoni i zastanów się nad głębią swojego istnienia tu i teraz. Czy znasz prawdę na temat sensu swojej egzystencji? Czy wiesz czym jest ten świat? Skąd pochodzisz? Dokąd zmierzasz? Czy słowo prawda, w swoim znaczeniu odpowiada rzeczywistości? Czy raczej wszystko wokół Ciebie jest kłamstwem i letargiem, w którym przyszło Ci żyć?
Aby zaakceptować prawdę, musisz użyć swojej wolnej woli i wolności myślenia. Nie pozwól aby Twój umysł został schwytany w pułapki religijnych i naukowych paradygmatów. Religia i nauka są prostymi formami kontroli, stworzonymi przez elity na długo przed Twoimi narodzinami.

Poprzez fakt, iż przyszedłeś na świat na tej planecie, twoje wychowanie opierało się o przynajmniej jedną z tych form kontroli. Naturalnie z tego powodu, przez całe Twoje życie okłamywano Cię w sprawie rzeczywistości, w której przyszło Ci żyć.

Ludzie są tak upartymi istotami żywymi, dla których własne ego ważniejsze jest od czegokolwiek innego. Dotarcie do prawdy jest z tego powodu bardzo trudne. Zamiast poznawać i odkrywać rzeczy, które nie pasują do naszego światopoglądu, wolimy eksponować nasze ego dając innym do zrozumienia, że w swoich poszukiwaniach zeszli zbyt daleko od utartej ścieżki wiedzy.

Duch pytania, poszukiwanie większej prawdy poza religią i nauką, głęboka powaga przy prawdziwym myśleniu, filozofia i ontologia - są prawie całkowicie nieobecne u ludzkości. Ludzkość jest dlatego nieludzka, z powodu braku autentycznej inteligencji... gotowa odrzucać jakiekolwiek fakty lub rzeczywistość, która nie pasuje do martwego poznawczego schematu wiary i niedowierzania. Ludzie oglądają za dużo telewizji...- Gabriel Chiron, "Truth is Greater Than Man"

Zapraszam na wyprawę w głąb mroku rzeczywistości. Większość z nas, instynktownie podczas czytania poniższych informacji w obronie swoich przekonań, zacznie odrzucać wszystko bez próby analizy. Warto jednak uświadomić sobie, że używanie własnego systemu przekonań do filtrowania informacji jest bezsensownym paradoksem. Myślmy samodzielnie przy użyciu naszych mózgów, pozostawiając przekonania i wszelkie wpojone wartości na boku, przynajmniej przez jakiś czas...

Każda prawda przechodzi przez trzy etapy. Najpierw jest wyszydzana, potem gwałtownie zwalczana, a w końcu zostaje uznana za oczywistą - Arthur Schopenhauer (1788-1860)


1
Jak ludzie odrzucają prawdę

Ludzie na Ziemi lubią naśmiewać się z prawdy. Często bez głębszego osądu traktują ją jak nonsens. Prawda bywa nazywana "zabawną" lub "komiczną". Często, starają się także zdyskredytować posłańca prawdy przez szufladkowanie go jako wariata lub szaleńca. To rzeczywiście bardzo praktyczna i prosta droga do szybkiego pozbywania się niewygodnych informacji z naszego życia.

Dodatkowo, w rzeczywistości ludzie są wystarczająco napuszeni aby sądzić, że ich punkt widzenia oraz ograniczone umysłowo rozumowanie, jest w rzeczywistości bardziej racjonalne niż prawda - bez względu na to jaka by nie była. Kiedy otrzymujemy informacje podobne do tych, jakie zostaną przedstawione w tej serii artykułów, zaczynamy błędnie sądzić, że nasz intelekt przewyższa tego typu treści i na wstępie odrzucamy je jako niewiarygodne. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że ich własny punkt widzenia wydaje się racjonalny tylko dlatego, że opiera się o nadmiar kłamstw i zniekształceń. Z tego powodu, w tej największej ze wszystkich ironii, ludzie myślą, że kłamstwa, którymi są karmieni w rzeczywistości są prawdą, a prawdę z kolei traktują często jak coś nierzeczywistego, szalonego i dziwacznego.

Ten świat to dużo więcej niż tylko nauczanie naszych szkół, świat ukazywany w mediach lub ten proklamowany przez kościoły i rząd. Większość ludzi żyje w hipnotycznym transie, biorąc za rzeczywistość to, co jest tak naprawdę tylko jej symulacją, snem, którego wartości zostały odwrócone. Kłamstwa są brane za prawdę, a tyrania jest akceptowana jako bezpieczeństwo.

[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Wto 8:37, 01 Paź 2013    Temat postu: Wiara czy wiedza

CO JEST WAŻNIEJSZE - WIARA CZY WIEDZA?
Co jakiś czas na trop mojej strony wpada jakiś bardziej lub mniej napastliwy młody sceptyk-racjonalista i próbuje mnie sprowokować do wyznania mojego credo. Wydaje mu się, że jest nieprzeciętnie inteligentny i przebiegły jak lis i że zaraz złapie w sidła swojego wyrafinowanego intelektu głupią i bezrozumną babę, która wierzy w średniowieczne gusła i zabobony.
Jest dla mnie zupełnie oczywiste, bo z daleka wyczuwam jego intencje, że moja prawda nie interesuje go ani trochę i ani myśli się z nią uczciwie zapoznać, a tym bardziej ją uszanować. Wychodzi on z założenia, że jest w posiadaniu jedynej prawdy jaka jest, a to upoważnia go do podeptania mojej, jako tej, która jest bezwartościowa i nie zasługuje nawet na to, żeby ją poznać. Koleżka poczuł najprawdopodobniej przypływ agresywnej energii i uznał, że najlepiej będzie zrobić jakąś zadymę dla rozładowania dręczącego go napięcia. Wyrusza więc na wojenną wyprawę do wrogiego obozu. Zwykle zaczyna od podchwytliwego pytania: "Czy wierzy pani w astrologię (Boga, reinkarnację, duchy, UFO ...)?"

Samo słowo "wierzyć" w ustach racjonalisty jest wręcz obelgą. On jest intelektualistą, a więc we własnym przekonaniu osiągnął najwyższy możliwy poziom rozwoju, jaki może osiągnąć istota ludzka, jest człowiekiem rozumu i wiara (rzekomo) nie ma dostępu do jego świadomości. W jego mniemaniu "wierzą" wyłącznie niewykształcone masy z ciemnogrodu, a przedmiotem bezrozumnej wiary są nie tylko wszystkie religie, ale i medycyna alternatywna, homeopatia, astrologia, wróżbiarstwo, UFO itp.

Kiedyś wydawało mi się, że dyskusja może sprawić, że taki człowiek coś zrozumie, że zachęci go to do zapoznania się z wiedzą, której nie znał i że zechce on poszerzyć swoje horyzonty umysłowe. Dziś wiem, bo przekonałam się o tym wielokrotnie, że człowiek nie jest w stanie przekroczyć swojego poziomu rozwoju. Mistycy wschodu mają rację, dzieląc ludzi na siedem kategorii w zależności od etapu rozwoju ich duszy.

Jak więc jest z tą wiarą i wiedzą, co to rzekomo znajdują się na przeciwnych biegunach i nie dadzą się połączyć tak, jak nie da się połączyć woda z ogniem?

Jak mawiał sławny astrolog Leszek Szuman "wierzyć można w życie pozagrobowe, a na astrologii trzeba się znać". To krótkie zdanie wyjaśnia właściwie wszystko. Astrologia nie jest wprawdzie nauką, lecz jest dziedziną wiedzy, a wiedzę można i należy weryfikować. Jeśli chcesz wiedzieć czy w to wierzyć czy nie, kup sobie podręcznik do astrologii i sam się przekonaj. Ja tę dziedzinę wiedzy osobiście studiowałam, dzięki czemu ją znam, dlatego wiara w astrologię nie jest mi do niczego potrzebna. Zamiast wiary mam wiedzę, którą stale praktycznie weryfikuję dzięki kontaktom z klientami i ich horoskopami.

Wiara nie wyklucza wiedzy i odwrotnie. Ucząc się czegokolwiek w szkole czy na uczelni, czyli zdobywając wiedzę, musisz WIERZYĆ (ponieważ nie jesteś w stanie wszystkiego osobiście sprawdzić), że twoi wykładowcy nie kłamią i że wiedza, którą ci przekazują jest prawdziwa. Wiara w ich słowa i ich autorytet bywa równie ślepa i fanatyczna, jak wiara religijna. Dowodem na to jest głoszone na katedrach przez większość wykładowców przekonanie, że astrologia jest przesądem i systemem dziwacznych wierzeń. Tego przekonania panowie uczeni nie raczyli osobiście zweryfikować, ponieważ żaden z nich w ogóle nie zadał sobie trudu, by to uczciwie zbadać. Kierujący się ślepą wiarą studenci również tego nie badają, krzewiąc w świecie (nierzadko ogniem i mieczem napastliwości) fałszywe przekonania przejęte od swoich nauczycieli.

Żaden człowiek nie jest nieomylny, a ci, którzy sami siebie uważają za najwyższy autorytet i wykazują skłonność do represjonowania myślących inaczej są najbardziej niewiarygodni, ponieważ ich postawa świadczy o psychopatologii. Potrzeba kontrolowania umysłów i duchowości innych ludzi oraz narzucania im własnego sposobu pojmowania rzeczywistości dowodzi tylko, że ci ludzie działają pod wpływem lęku, że bezpieczny świat sztucznych idei, wierzeń lub przekonań, które sami stworzyli może nagle runąć. Taką lękową tendencję wykazują wszystkie bardzo młode dusze (pierwszy i drugi stopień w 7-stopniowej skali). Czyż tak młodej duszy możemy pozwolić na rządzenie światem? Do czego zdolne są dusze na tym etapie rozwoju mogliśmy się przekonać w okresie średniowiecza, kiedy przejęły one ster władzy i pod sztandarami świętej inkwizycji zaprowadzały w świecie "właściwy porządek".

Człowiek mądry zawsze jest pełen wątpliwości i nigdy nie przestaje poszukiwać prawdy. To poszukiwanie wymaga systematycznego "uśmiercania" swoich dotychczasowych przekonań i zastępowania ich nowymi, lepszymi i bardziej przemyślanymi.

Do wiary (a raczej do prawdziwej duchowości) można dojść dzięki rozumowi, logice i trzeźwemu myśleniu. Jeśli człowiek zawsze i w każdych okolicznościach ma nawyk logicznego myślenia, bacznie obserwuje rzeczywistość i wyciąga rozumowe wnioski z tego, co widzi, może dojść do wniosku, że niektóre rzeczy, w które (być może bezkrytycznie) wierzą ludzie religijni, mają racjonalne podstawy. Skoro czemuś nie da się ponad wszelką wątpliwość zaprzeczyć, nie da się tego obalić ani przy pomocy dowodów naukowych ani używając logicznego rozumowania i jeśli to nie tylko nie kłóci się z rozumem, ale po uczciwym i rzetelnym zbadaniu wydaje się zupełnie rozsądne, to dlaczego w to nie uwierzyć? Taka "rozumna" wiara, do której dochodzi się dzięki logice i własnym przemyśleniom jest w pełni wartościowa, w przeciwieństwie do bezkrytycznej wiary w gładkie (lub przeciwnie - pokrętne) wyjaśnienia kapłanów czy uczonych.

Uczeni mężowie toczą śmieszne spory, czy dusza istnieje czy też nie i zastanawiają się, jakie mogą być dowody na jej ewentualne istnienie. Wymyślają różne "naukowe" eksperymenty, jak np. ważenie konającego przed i po śmierci, co ma rzekomo ujawnić wagę duszy. Nikt nie wpadł dotąd na pomysł, żeby użyć do tego logicznego myślenia. Skoro człowiek żywy jest żywy, a człowiek martwy jest martwy, widać od razu, że jeden zasadniczo różni się od drugiego. I nie chodzi tu tylko o nieco sporną kwestię, że ten pierwszy się rusza i mówi a drugi nie, bo jeśli jest nieprzytomny lub zapadł w śpiączkę, to oczywiście nie mówi. Przede wszystkim żywy, w przeciwieństwie do martwego, nie ulega rozkładowi. W takim razie jest logiczne i oczywiste, że w żywym człowieku musi być coś, czego nie ma w martwym. Absolutnie wszystkie bez wyjątku religie świata mówią, że tym czymś jest dusza. Nie ma żadnego logicznego uzasadnienia dla twierdzenia, że dusza nie istnieje lub że wiara w nią jest przesądem. Gdyby nie dusza, która przebywa w twoim ciele, byłbyś (mówiąc brutalnie) trupem i byś się rozkładał. A wtedy nikt nie chciałby z tobą rozmawiać ani przebywać w twoim towarzystwie, prawda?

Jeśli wierzysz tylko uczonym, lekarzom i osobom z wyższym wykształceniem, to przeczytaj książki Raimunda Moody'ego, lekarza, który miał odwagę samodzielnie badać kwestie duszy i życia po śmierci. Wiedzę o duszy można studiować "naukowo", tak samo jak każdą inną dziedzinę wiedzy.

Skoro dusza istnieje, nie ma powodu uważać, że nie istnieją duchy. Duch to po prostu dusza bez ciała. Tak, jak istnieje ciało bez duszy, czyli zwłoki, tak istnieje również dusza bez ciała, czyli duch. Proste i logiczne, prawda? Nie ma i nie da się przeprowadzić logicznego i niezbitego dowodu na to, że jest inaczej.

Myśląc samodzielnie i niezależnie oraz obserwując uważnie świat odkryjesz, że poziom świadomości poszczególnych ludzi jest bardzo różny i że występują między nimi ogromne różnice jeśli chodzi o ich możliwości intelektualne oraz rozwój społeczny i duchowy. Gdy się nad tym zastanowisz, dojdziesz prawdopodobnie do wniosku, że jedynym logicznym wytłumaczeniem tych różnic musi być reinkarnacja i że te różnice biorą się z różnego wieku dusz tych ludzi. Są ludzie, którzy swoją umysłowością i stylem życia niewiele różnią się od zwierząt, są też tacy, których wiedza i mądrość są naprawdę zadziwiające. Oczywiście, żeby móc to dostrzec i zrozumieć, trzeba samemu być na odpowiednim poziomie rozwoju.

Jeśli chodzi o "wiarę" w UFO sprawy wyglądają bardzo podobnie. Nie ma żadnego logicznego powodu, by uważać, że my, ludzie, jesteśmy jedynymi myślącymi istotami w tym przeogromnym wszechświecie lub że jesteśmy najwyżej rozwiniętymi istotami wśród wszystkich cywilizacji kosmicznych. Moim zdaniem logika każe raczej przyjąć założenie, że jesteśmy najprymitywniejszą z kosmicznych cywilizacji. Żyjemy w irracjonalnym lęku, toczymy odwieczne i krwawe wojny, nienawidzimy się wzajemnie z powodu innego koloru skóry, odmiennej płci, języka czy narodowości, jesteśmy chciwi i podatni na korupcję, kradniemy, zatruwamy i bezmyślnie eksploatujemy swoje środowisko naturalne oraz brak nam tolerancji dla innego sposobu myślenia (na przykład astrologicznego).

W tej sytuacji założenie, że ziemscy uczeni są mądrzy i nieomylni i że mogą być autorytetami w skali kosmicznej jest po prostu niewyobrażalnie śmieszne.

Jesteśmy prowincjonalną planetą, na której dopiero zaczął się rodzić zalążek rozumu, umiejętności logicznego myślenia i humanitaryzmu. Nie mamy zielonego pojęcia o zaawansowanych technikach komunikacji międzygalaktycznej i nie mamy prawa wypowiadać się uczenie w kwestii stylu życia cywilizacji bardziej rozwiniętych od naszej. Nie jesteśmy w stanie zrozumieć z tego więcej, niż jaskiniowiec oprowadzany po elektrowni atomowej.

Jeśli ktoś twierdzi, że dowodem na nieistnienie rozumnego życia innych planetach jest fakt, że nie udało się nam namierzyć fal radiowych, na których rzekomo nadają "kosmici" i że UFO nie jest w stanie dolecieć do Ziemi, bo to "za daleko" i "za długo musieliby lecieć", prezentuje tylko prymitywną projekcję własnej głupoty i ograniczoności intelektualnej oraz irracjonalną postawę, zakładającą, że jeśli my, ludzie współcześni, czegoś do dziś nie odkryliśmy, nie osiągnęliśmy i nie jesteśmy w stanie ogarnąć rozumem, to znaczy, że tego nie da się dokonać. Nawet do głowy nam nie przyjdzie, że fale radiowe mogą być dla wysoko rozwiniętej cywilizacji archaicznym przeżytkiem, a pomysł odbycia podróży międzygalaktycznej rakietą typu "Apollo" jest dla kosmitów tym samym, czym dla nas próba przepłynięcia Atlantyku w pogiętej balii prababci.

***
Młoda dusza, która wyrosła właśnie ze stanu bezkrytycznego uwielbienia dla symboli religijnych i zaczyna podejmować pierwsze próby logicznego i samodzielnego myślenia wciąż pozostaje na etapie uzależnienia od autorytetów, tyle tylko, że miejsce księdza przejmuje teraz profesor. Każdy neofita jest nadgorliwy, ponieważ w pierwszej kolejności musi do swojej nowej orientacji przekonać siebie samego. To właśnie ta potrzeba przekonania siebie sprawia, że zaczyna szaleńczo agitować i natrętnie przekonywać innych, do tego stopnia, że zachowuje się jakby był w amoku. Od chwili, gdy skierował się w stronę nauki odwraca się z lękiem i obrzydzeniem od religii, która staje się dla niego symbolem zacofania i zniewolenia. Słowo "wiara" kojarzy mu się z tym, przed czym pragnie uciec, więc reaguje na nie z gwałtowną wrogością. Nie zmienia to faktu, że człowiek ten pozostaje wciąż na tym samym etapie uzależnienia od autorytetów i że wciąż jest fanatycznym wyznawcą, tyle tylko, że innej religii. Człowiek świadomy wie, że zarówno religia jak i nauka mają swoje ograniczenia i sam szuka odpowiedzi na interesujące go pytania. Czasem odpowiedź znajduje w nauce, czasem w religii, a czasem (najczęściej?) zupełnie gdzie indziej.

[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Pią 14:01, 04 Paź 2013    Temat postu:

JAK ROZPOZNAĆ WIEK DUSZY?


TEKST SIĘ PISZE, ALE NIE WIEM, KIEDY SIĘ W KOŃCU NAPISZE Sad

na razie umieszczam tu fragment pobrany z książki Osho "Mapy świadomości":


WIELBŁĄD - LEW - DZIECKO

Zaratustra dzieli ewolucję świadomości na trzy symbole: wielbłąd, lew i dziecko.

Wielbłąd to zwierzę juczne gotowe oddać się w niewolę. Nigdy się nie buntuje. Nie potrafi nawet powiedzieć nie. Jest istotą wierzącą na słowo, wyznawcą, zwolennikiem, wiernym niewolnikiem. To najniższy poziom ludzkiej świadomości.

Lew jest rewolucją. Początkiem rewolucji jest święte nie.

W świadomości wielbłąda zawsze jest potrzeba kogoś, kto będzie prowadził i kto będzie mówił "powinieneś...". Potrzeba mu dziesięciorga przykazań. Potrzebne mu są wszystkie religie, wszyscy księża i wszystkie święte pisma, bo sam sobie nie potrafi zaufać. Nie ma odwagi i nie ma duszy i nie ma tęsknoty do wolności. Jest posłuszny.

Lew jest tęsknotą do wolności, pragnieniem zniszczenia wszystkich więzień. Lew nie potrzebuje żadnego lidera - sam sobie wystarcza. Nikomu nie pozwoli nakazywać "będziesz...", jest to urazą dla jego dumy. Może on tylko powiedzieć: "ja to zrobię". Lew jest odpowiedzialnością i ogromnym wysiłkiem wyzwolenia się z wszelkich łańcuchów.

Ale i lew nie jest najwyższym szczytem ludzkiego wzrastania. Najwyższy szczyt jest wtedy, gdy lew także przechodzi metamorfozę i staje się dzieckiem. Dziecko jest niewinnością. Nie jest posłuszeństwem, nie jest nieposłuszeństwem. Nie jest wiarą, nie jest niewiarą - jest czystą ufnością, jest świętym tak mówionym egzystencji i życiu i temu wszystkiemu, co się w nim zawiera.

Dziecko jest samym szczytem czystości, szczerości, autentyzmu, chłonności i otwartości na egzystencję. Te symbole są bardzo piękne. Zgłębimy implikacje tych symboli w miarę jak Zaratustra będzie je opisywał - jeden po drugim.


WIELBŁĄD
Wielbłąd jest chyba najbrzydszym zwierzęciem całej egzystencji. Nie można pogłębić jego brzydoty. Co jeszcze można zrobić? Taka z niego karykatura. Wygląda tak, jakby wyszedł prosto z piekła.

Wybór wielbłąda jako najniższej świadomości jest idealnie trafny. Najniższa świadomość w człowieku jest kaleka - chce być zniewolona. Boi się wolności, bo boi się odpowiedzialności. Gotowa jest dać się objuczyć takim ciężarem, jak to tylko możliwe. Cieszy się, gdy jest obarczana ciężarem. I taka jest najniższa świadomość - obładowana wiedzą, która jest zapożyczona. Żaden godny człowiek nie pozwoli sobie na obciążanie się zapożyczoną wiedzą. Ta obładowuje cię moralnością, którą umarli przekazują żywym, która jest dominacją martwych nad żywymi. Żaden godny człowiek nie pozwoli, żeby rządzili nim umarli.

Najniższa świadomość człowieka tkwi w ignorancji i nieświadomości, nieuważności, w głębokim śnie - gdyż stale podawana jest jej trucizna wierzenia na słowo, wiary, nigdy nie dopuszcza się wątpienia, nawet mówienia nie. A człowiek, który nie potrafi powiedzieć nie, traci swoją godność. I człowiek, który nie potrafi powiedzieć nie... jego tak nic nie znaczy. Czy widzisz te implikacje? Tak ma znaczenie tylko wtedy, gdy wcześniej potrafiłeś powiedzieć nie. Jeśli nie umiesz powiedzieć nie, twoje tak jest bezsilne, nic nie znaczy.


LEW
Dlatego wielbłąd musi zmienić się w pięknego lwa, gotowego umrzeć, ale nie gotowego dać się zniewolić. Nie możesz z lwa uczynić zwierzęcia jucznego. Lew ma taką godność, jaką żadne inne zwierzę nie może się poszczycić. Nie ma skarbów, nie ma królestw - jego godność tkwi tylko w sposobie bycia - bez lęku, bez obawy przed nieznanym, gotów powiedzieć nie nawet ryzykując śmierć.

Ta gotowość powiedzenia nie, ta buntowniczość, zmywają z niego wszelki brud pozostawiony przez wielbłąda - wszelkie ślady i odciski kopyt, jakie zostawił wielbłąd. I dopiero po lwie, po wielkim nie, możliwe jest święte tak dziecka.

Dziecko mówi tak nie dlatego, że się boi. Mówi tak dlatego, że kocha, dlatego, że ufa. Mówi tak, bo jest niewinne, nie może sobie wyobrazić, że może być oszukane. Jego tak to ogromna ufność. Nie wynika z lęku, wynika z głębokiej niewinności. Tylko to tak może je zaprowadzić na najwyższy szczyt świadomości, do tego, co nazywam boskością... Teraz poszukuje ono swojej najwyższej boskości. Żaden bóg nie będzie mu wrogiem. Nie będzie się kłaniać żadnemu bogu - samo sobie będzie panem. Taki jest duch lwa - absolutna wolność z pewnością oznacza wolność od boga, wolność od tak zwanych przykazań, wolność od świętych pism, wolność od jakiejkolwiek moralności narzuconej przez innych ludzi.

Oczywiście pojawi się też coś w rodzaju cnoty, ale będzie to coś, co pochodzi z twego własnego, cichego, małego głosu. Twoja wolność przyniesie odpowiedzialność, ale ta odpowiedzialność nie będzie narzucona przez kogoś innego... Teraz nie ma kwestii kogokolwiek, kto mógłby nim rządzić. Nawet Bóg nie jest już tym, kogo by słuchał.

Człowiek o duchu buntowniczym - a bez buntowniczego ducha metamorfoza nie może nastąpić - musi rzec: "nie, to moja wola - zrobię wszystko, co moja świadomość uzna za słuszne, i nie zrobię nic, co moja świadomość uważa za niewłaściwe. Poza mym własnym istnieniem nie ma dla mnie innego przewodnika. Prócz własnych oczu, nie będę wierzył żadnym innym oczom - nie jestem ślepy i nie jestem idiotą.

Widzę. Myślę. Medytuję i sam odnajduję dla siebie co jest słuszne, a co jest niewłaściwe. Moja moralność będzie jedynie cieniem mojej świadomości".


DZIECKO
Dziecko jest najwyższym szczytem ewolucji pod względem świadomości. Ale dziecko to tylko symbol - nie znaczy to, że dzieci są najwyższym stanem istnienia. Dziecko podano tu symbolicznie, gdyż dziecko nie jest wyuczone. Jest niewinne, a jeśli jest niewinne, jest pełne zadziwienia, jego dusza tęskni do tego, co tajemnicze. Dziecko to początek, przygotowanie - i życie zawsze powinno być początkiem i zawsze uciechą i zabawą, zawsze śmiechem, nigdy powagą.

Święte tak jest potrzebne, ale to święte tak może przyjść dopiero po świętym nie. Wielbłąd zawsze mówi tak, ale jest to tak niewolnika. On nie potrafi powiedzieć nie. Jego tak nie ma żadnej wartości.

Lew mówi nie! Ale nie potrafi powiedzieć tak. Sprzeciwia się to jego własnej naturze. Przypomina mu wielbłąda. Jakoś wyzwolił się od wielbłąda i powiedzenie tak znów mu przypomina - zrozumiałe - tak wielbłąda i niewolę. Nie, to zwierzę w wielbłądzie nie potrafi powiedzieć nie. W lwie - może powiedzieć nie, ale nie jest w stanie powiedzieć tak.

Dziecko nic nie wie o wielbłądzie, nic nie wie o lwie. To dlatego Zaratustra powiada: "Dziecko jest niewinnością i zapomnieniem..." Jego oczy są czyste i ma ono wszelki potencjał, by powiedzieć nie. Skoro tego nie mówi, to dlatego, że ufa - nie dlatego, że się boi. Nie z lęku, ale z ufności. A gdy tak pochodzi z ufności, jest to największa metamorfoza, największa przemiana, na jaką można mieć nadzieję.

***
Te trzy symbole są piękne i warto je pamiętać. Pamiętaj, że jesteś tu, gdzie wielbłąd, i że musisz stać się lwem, i pamiętaj, że nie wolno ci zatrzymać się na lwie. Musisz pójść jeszcze dalej, ku nowemu początkowi, ku niewinności i świętemu tak - ku dziecku. Prawdziwy mędrzec na powrót staje się dzieckiem.

Krąg się zamyka - od dziecka, znów po dziecko. Ale różnica jest ogromna. Dziecko jako takie jest w ignorancji. Będzie musiało stać się wielbłądem, lwem, i wrócić potem do dziecka - ale to dziecko nie jest tym samym dawnym dzieckiem, gdyż nie jest w ignorancji. Musi przejść przez wszystkie doznania życia - niewolę, wolność, bezsilne tak, dzikie nie - a jednak wszystko to zapomni. Nie jest to ignorancja, ale niewinność. Tamto pierwsze dziecko było początkiem podróży. Drugie dzieciństwo jest dopełnieniem podróży. Pierwsze narodziny są narodzinami ciała, drugie są narodzinami świadomości. Pierwsze narodziny czynią cię człowiekiem, drugie narodziny czynią cię bogiem. [Osho "Mapy świadomości"]

Witryna Fundacji Przyjaciół Osho
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Sob 6:20, 05 Paź 2013    Temat postu:

FlashButtons
(IR)RACJONALIZM


Multa renascentur, quae iam cecidere cadentque,
Quae nunc sunt in honore.
(Wiele z tego, co jest ukryte, powstanie,
i wiele zapadnie się z tego, co dzisiaj czcimy).
[Horacy]

Istnieje zasada, odporna na wszelkie dane, odporna na wszelkie argumenty, która niezawodnie utrzymuje człowieka w wiecznej ignorancji. Tą zasadą jest potępienie, zanim przystąpi się do badania.
[Herbert Spencer]

Nowe poglądy naukowe nie triumfują poprzez pokonanie oponentów, którzy nagle dostrzegają światło, lecz raczej dzięki temu, że owi oponenci w końcu umierają, a w ich miejsce wyrasta nowe pokolenie, z tą prawdą już oswojone.
[Max Plank]

Nauka jest sztuką tworzenia zręcznych iluzji; głupcy w nie wierzą lub polemizują z nimi, mądry człowiek zaś napawa się ich pieknem i pomysłowością, zdając sobie jednocześnie sprawę, że są to stworzone przez ludzi zasłony, za którymi kryje się mroczna otchłań nieznanego.
[Carl Gustav Jung]

Głupcem jest ten, kto chce dowodu na to,
Czego nie można zobaczyć.
I durniem, kto próbuje sprawić,
By tamten uwierzył.
[William Blake "Zaślubiny Nieba i Piekła"]

Wszystko jest dwojakie, wszystko ma dwa bieguny,
wszystko ma swą parę w przeciwności,
to samo i ni to samo to jedno i to samo;
przeciwieństwa są w naturze tożsame,
różny jest tylko ich stopień; ekstrema stykają się ze sobą;
wszystkie prawdy są tylko półprawdami;
wszystkie sprzeczności dają się sprowadzić do harmonii.
[Kybalion]



Żyjemy w czasach, które z dumą określamy jako epokę racjonalizmu i oświecenia. W pewnym sensie jest tak rzeczywiście. Wystarczy pomyśleć o okresie średniowiecznych zabobonów, by poczuć się zupełnie dobrze i bezpiecznie. Na szczęście bezpowrotnie minęły czasy, gdy można było stracić życie tylko dlatego, że miało się czelność myśleć i badać świat. Kilku wielkich uczonych minionej epoki zginęło na stosach, wielu innych musiało działać w ukryciu, by nikt z ówczesnych elit nawet nie domyślił się ich prawdziwej mądrości. Na stosach płonęli nie tylko zupełnie niewinni ludzie, ale i księgi - najprawdziwsze perły bezcennej wiedzy świata starożytnego, a może nawet jeszcze starsze. Nikt nie wie, jaką wiedzę utraciliśmy jako ludzkość i pewnie nieprędko się tego dowiemy. Wydaje się, że jakieś złe moce uwzięły się, by zamienić ludzkość w zastraszoną, brudną i bezrozumną masę.
Nic nie trwa wiecznie, więc ta straszna epoka wreszcie się skończyła, ale poczyniła wyczuwalne do dziś spustoszenie w psychice ludzi. Jeszcze teraz niektórzy przepełnieni są paranoicznym lękiem, który sprawia, że łatwo tracą resztki rozumu.

Gdy zagasły stosy ludzie mogli wreszcie zacząć badać świat i prawa fizyki nim rządzące. Zaczęły powstawać uniwersytety, a wiedza stała się bardzo cenionym towarem. Wykształconych ludzi wciąż było niewielu, więc za wiedzę płacono całkiem spore pieniądze. Wkrótce zapanowała epoka racjonalizmu. Przestano spodziewać się za każdym rogiem ulicy spotkania z diabłem, nawet ciemność została oswojona i nie kryły się już w niej nieczyste siły. Po prostu prawie raj na ziemi. Skatalogowano wszystko, co się dało, dokładnie opisano lądy, minerały, rośliny i zwierzęta, a gdy nauczono się wykorzystywać praktycznie prawa fizyki powstały pierwsze maszyny. Wynalezienie elektryczności ostatecznie przegnało resztki ciemności z mieszkań, ulic i głów ludzi. A jednak coś było nie tak...

Mądrość i inteligencja niewiele mają ze sobą wspólnego. Można być inteligentnym, ale głupim, ponieważ mądrość nie jest zwyczajnym zbiorem wiedzy ani zdolnością do szybkiego i błyskotliwego kojarzenia, lecz głęboką duchową świadomością wyższego porządku świata. Inteligencja jest w przyrodzie bardzo rozpowszechniona - bez inteligencji życie na naszej planecie by nie przetrwało. Wprawdzie uczeni do niedawna uparcie negowali inteligencję zwierząt, nazywając ją instynktem, ale ostatnio przyznają, że nasi młodsi bracia umieją więcej, niż można by sądzić. Wmawiali nam, że narzędziami posługuje się tylko człowiek, ale w końcu przyznali, że małpy, a szczególnie szympansy też to umieją. Wkrótce musieli uznać, że potrafią to nawet ptaki, które celowo i świadomie ułamują gałazki zakończone długimi kolcami, by inteligentnie nimi pracując wydłubywać z pni drzew ukryte głęboko robaki. W eksperymencie przeprowadzonym kilka lat temu zwycięzcą wśród ptaków okazała się maleńka sikorka, której nadano tytuł najinteligentniejszego ptaka na wyspach Brytyjskich. Pokonała osławione ptaki krukowate, rzekomo najinteligentniejsze w ptasim królestwie. W filmie dokumentalnym zatytułowanym "Ptasi mózg" zarejestrowano niezwykłe umiejętności tego maleńkiego ptaszka, który sam wymyślał na poczekaniu jak dobrać się do karmnika, by dostać smakowity kąsek. Oczywiście nie było to łatwe, bo sprytni uczeni tak skomplikowali zadanie, że wydawało się ono niewykonalne dla tak maleńkiego rozumku. A jednak sikorki pokonywały bezbłędnie bardzo skomplikowany tor przeszkód, dziobały różne dźwigienki i uruchamiały zapadki, a wszystkiego tego uczyły się w bardzo krótkim czasie.

Ludzie mają o wiele większe głowy, a więc i mózgi, ale nie wykorzystują ich wszystkich możliwości, ponieważ nie wykazują się mądrością, a jedynie inteligencją. Czysta inteligencja tworzy cywilizację techniczną, a ta z kolei niszczy środowisko. Dziś widzimy to aż nazbyt wyraźnie. Gdyby ludzie byli mądrzy, to zadbaliby o planetę. Ponieważ jednak są inteligentni, tworzą coraz wspanialsze budowle sięgające nieba i pojazdy poruszające się z szybkością, nad którą sami nie potrafią zapanować. Pojazdy te są napędzane jedną z najgorszych trucizn, a w razie wypadku wybuchają i palą ofiary trudnym do ugaszenia ogniem. Widać ludzkość ma jakieś zamiłowanie do palenia żywcem swoich bliźnich.

Inteligencja bez rozumu ma jeszcze jedną właściwość: kocha wszystko sortować, katalogować i etykietkować. Jeśli jakiś element nie pasuje do schematu bezrozumna inteligencja traci poczucie bezpieczeństwa, ponieważ jej uporządkowany świat wali się w gruzy. Żeby zapewnić sobie komfort uczeni tworzą sztywne kanony naukowości i racjonalności i nadają sobie naukowe tytuły, które są dowodem ich autorytetu i nieomylności. W ten sposób nauka zaczyna przypominać religię: są w niej święte dogmaty, których nie wolno podważać i są kapłani powołani do uroczystego celebrowania formalnej wiedzy. Są również świątynie, zwane uniwersytetami.

Co się jednak dzieje, gdy jakiś niesforny element nie daje się wpasować w ten system? Wtedy nie pozostaje nic innego, jak go zignorować. Zawsze można powiedzieć, że jest to jakieś fałszerstwo lub nienaukowa szarlataneria, a to usprawiedliwia ukrywanie dowodów lub całkowite i pogardliwe ich ignorowanie. Przecież poważna nauka nie może zajmować się nienaukowymi dociekaniami. W epoce racjonalizmu nie ma nic gorszego niż narażenie się na wyśmianie przez uczonych. Właśnie dlatego żaden z nich nie ma odwagi badać zjawisk, które aż się pchają w oczy. Widzą to wszyscy, ale nie (niektórzy) uczeni.


W głębokim średniowieczu naukę traktowano jako herezję religijną i palono za nią na stosach. W naszej "oświeconej" epoce nauka stała się obowiązującą religią, a herezją jest wszystko, czego nie jest ona w stanie udowodnić. Brak dowodu nie świadczy jednak bynajmniej o nieistnieniu zjawiska, lecz co najwyżej o braku narzędzi zdolnych do jego zmierzenia. Jeśli ślepo wierzy się aparaturze, a nie własnym zmysłom i rozsądkowi, to wnioski mogą być całkowicie błędne. Na szczęście nic nie trwa wiecznie i tak, jak zaprzestano palenia czarownic tak i czasy prześladowania intelektualnych dysydentów dobiegają końca.

I tak oto na naszych oczach rodzi się nowa epoka. Przełom jest równie znaczący, jak ten, który zakończył średniowiecze. W końcu minęło już 1000 lat i czas najwyższy dostrzec świt Nowej Ery. To nie zalew zabobonu i ciemnoty, to początek ery duchowości i mądrości. Te zmiany zapoczątkowali zwykli ludzie, w których zaczęła budzić się nowa wrażliwość. To właśnie oni przerażeni rozejrzeli się wokół i dostrzegli spustoszenia, spowodowane przez bezduszną naukę, stworzony przez nią przemysł i żądzę zysków za wszelką cenę. Ludzie stracili zaufanie do uczonych, których traktowali dotąd jak kapłanów "ery atomu". Nikt już nie chce żyć w odhumanizowanym świecie, nie chce oddychać trującym powietrzem i pić skażonej wody, a naturę oglądać tylko w telewizji lub na zdjęciu. Pojawiły się nowe ruchy pragnące uratować naturę i odrodzić prawdziwą duchowość.

Oczywiście stary system ani myśli skapitulować i broni się rozpaczliwie używając prostackich określeń typu "bioidioenergoterapia" (lekarz pediatra o bioenergoterapii), "zdegenerowany, zwyrodniały pseudonaukowy zabobon" (znany z telewizji astronom o astrologii), "ko(s)miczne spojrzenie na rzeczywistość" (znany z telewizji sceptyk o astrologii) oraz "zalew sekt" (KK). Ortodoksyjni uczeni nie chcą pozwolić, by ludzie bez nadanych przez uniwersytety tytułów próbowali podważać święte dogmaty nauki. Tymczasem dziś widać coraz wyraźniej, że historię świata i początków ludzkości będziemy musieli napisać na nowo, ponieważ monolit obowiązujących teorii wali się w gruzy. Mimo rozpaczliwych prób ukrywania dowodów staje się jasne, że dotychczasowe teorie tworzone były przez słabo wykształconych dyletantów, którzy opierali swoje wnioski na dość naiwnym rozumowaniu, właściwym dla nieoświeconej i kontrolowanej przez dogmaty religijne epoki.

Czas uprzątnąć świat po okresie niepodzielnych rządów technologii i dostrzec, że nasza planeta też ma duszę. Że ma ją również cała natura, która ledwie żyje uduszona smogiem, zalana ropą naftową i zatruta odpadami radioaktywnymi. Czas obudzić w sobie nową wrażliwość i nową duchowość, wynikającą z prawdziwej potrzeby duszy, zamiast narzuconej siłą pełnej dogmatów religii. Czas również pozbyć się lęków - tylko spójrzcie, stosy już od dawna nie płoną, więc nic wam nie grozi, najwyżej paru "uczonych" was wyśmieje i tyle.
Może pocieszy was wiadomość, że w swej "ciemnocie" nie jesteśmy sami. Takie oto statystyczne wyliczenia (bardzo dla mnie pokrzepiające) udało mi się znaleźć w tygodniku Wprost, numer 1017 z dnia 26-05-2002, "Magia zamiast nauki", autor - Paweł Górecki:

Zabobony XXI wieku
26 procent Polaków i 30 procent Amerykanów wierzy, że przedstawiciele obcej cywilizacji odwiedzili już Ziemię
39 procent Polaków i 48 procent Amerykanów uważa, że pierwsi ludzie żyli na świecie jednocześnie z dinozaurami
52 procent Polaków i 47 procent Amerykanów jest przekonanych, że ludzie nie pojawili się na Ziemi w wyniku ewolucji wcześniej żyjących organizmów
Według 61 procent Polaków i 25 procent Amerykanów, astrologia może być wiarygodnym źródłem wiedzy o świecie

Ale najlepsze jest na końcu. Są tam komentarze naszych uczonych na temat zalewu paranauki. Wybrałam tylko jeden cytat, bo on aż się prosi, by go dosadnie skomentować:

Humaniści u znachora
profesor Wiesław Jędrzejczak
O ile merytorycznie tak zwana medycyna alternatywna to po prostu ciemnota, o tyle nic nie można zarzucić strategiom marketingowym wykorzystywanym przez jej przedstawicieli. Są one bardzo nowoczesne. Łączy się to z pewną podatnością ludzi, którzy w większości mają wykształcenie humanistyczne bądź ekonomiczne. Dla wielu z nich książka naukowa to taka sama literatura jak "Pan Tadeusz". Ludzie z wykształceniem przyrodniczym są mniej skłonni uwierzyć znachorom.

No cóż, jeśli stechnicyzowana i opanowana przez agresywną chemię medycyna nie radzi sobie z chorobami, to nie widzę w tym nic dziwnego, że pacjent zagrożony śmiercią lub kalectwem szuka ratunku w medycynie tradycyjnej, która z całą pewnością nie zaszkodzi (w przeciwieństwie do medycyny akademickiej), a może pomóc. Bioenergoterapia, ziołolecznictwo czy nawet obrzędy magiczne nikogo nie zabiją, więc skąd ta wrogość? Jeśli się nad tym zastanowić jasne się staje, że chodzi właśnie o ów "marketing", czyli o odbieranie pacjentów lekarzom. Od tego jednak mamy wolny rynek i prawo wyboru, by samodzielnie decydować u kogo chcemy się leczyć.


Na zakończenie tych rozważań jako komentarz pozwolę sobie zamieścić tu fragment książki Thorwalda Dethlefsena "Przenaczenie twoją szansą":
Każda teoria w momencie powstawania jest odbiciem stanu wiedzy ogólnej, a w szczególności wiedzy jej autora. Dzięki nieustannemu prowadzeniu badań podnosi się również poziom wiedzy i wkrótce staje się jasne, że dotychczasowa teoria jest zbyt ciasna i ograniczona; konieczne okazuje się sformułowanie nowej teorii i sytuacja się powtarza. Tak więc dochodzimy do stwierdzenia, że dzięki nieustannemu poszerzaniu przez ludzkość horyzontów wiedzy każda teoria wcześniej czy później okaże się nieaktualna i będzie musiała ustąpić miejsca nowym. Prawda dnia dzisiejszego okazuje się bowiem pomyłką jutra.
Zdanie to dobitnie potwierdza historia nauki. Historia nauki to historia ludzkich pomyłek. Nie ma jednak powodu, by się tego wstydzić, każdy bowiem wie, że człowiek najlepiej uczy się na swoich błędach. Groteskowy jedynie jest fakt, że każde pokolenie jest absolutnie przeświadczone o tym, że pomyłki popełniano wyłącznie w przeszłości i dlatego nic nie jest w stanie zachwiać ich pewności, że to dopiero za ich czasów została odkryta absolutna i ostateczna Prawda. W tej kwestii siła przekonań nauki przewyższa fanatyzm każdej sekty religijnej.
Także zachowanie wobec tych, którzy swoimi nowatorskimi poglądami podważają "powszechnie przyjęte prawdy" zaskakująco przypomina fanatyzm religijny. W każdym razie jedną z zasadniczych słabości ludzkich jest przywiązanie do określonego punktu widzenia i bronienie go z uporem aż do końca. Nauka wykazuje tu szczególnie rażącą niezgodność z (podejrzanie) silnie podkreślanym przez siebie obiektywizmem.
Nauka rozpoczęła swoją działalność od badania widzialnego świata zewnętrznego. Widzialny świat występuje w postaci materii - odpowiednio do jej potrzeb nauka dostosowała swoje metody pracy. Jest to z pewnością słuszne, ale słuszne pozostaje tylko tak długo, jak długo istotnie przedmiotem naszych badań pozostaje materia. Także uzyskane wyniki w najlepszym razie mają rację bytu jedynie w odniesieniu do materii.

P.S. A oto najnowsze wyniki sondaży (z sierpnia 2003 r., za czasopismem "Przegląd"): Według ankiety przeprowadzonej przez CBOS, blisko dwie trzecie Polaków uważa, że niektórzy ludzie są obdarzeni zdolnością jasnowidzenia, 57% - że istnieją osoby zdolne przewidywać przyszłość, a 46% - że możliwa jest telepatia. Stwierdzenia o charakterze paranaukowym bardziej skłonni są akceptować ludzie z wyższym wykształceniem (!!!), mieszkańcy dużych miast. 37% Polaków deklaruje, że przynajmniej raz w życiu zdarzyło im się przeczuć fakty, które potem nastąpiły, co czwarty badany miał prorocze sny, 12% uczestników sondażu twierdzi, że spotkało się z duchem zmarłego człowieka.


I jeszcze kilka cytatów:
Głupia stałość jest ulubieńcem ciasnych umysłów.
[Ralph Waldo Emerson]

Uczcie się od nauki, że nie wolno wam wierzyć eksperymentom. Nauka to wiara w ich ignorancję.
[Richard P. Feynmann]

Teorie i zasady nie są ani prawdziwe, ani fałszywe. Są jedynie mniej lub bardziej przydatne.
[Henri Poincare]

To, co dzisiaj jest dowiedzione, kiedyś było fantazją
[William Blake]

Historia nauki, medycyny, strategii militarnej, polityki i wielu innych dziedzin wykazuje dobitnie, że niemal każdy postęp spotykał się z gwałtowną i fanatyczną opozycją.
[Steven Arroyo]
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: Śro 2:28, 09 Paź 2013    Temat postu:

BUDZIK
Tylko ktoś świadom trudności przebudzenia zdolny jest pojąć, że wymaga ono długiej i mozolnej pracy
[G. Gurdżijew]

Świadomość nie przychodzi bez bólu
[C. G. Jung]

Przyjacielu, tylko przeciętni, tuzinkowi ludzie są zdrowi i normalni (...). Powtarzam więc, jeżeli chcesz być zdrowy i normalny - wracaj do stada.
[Anton Pawłowicz Czechow]


Skoro zaglądasz na tę stronę jesteś człowiekiem odważnym, otwartym i samodzielnie myślącym. Właśnie dla takich jak Ty astrologia jest skarbczykiem wiedzy pochodzącej z samego źródła. Jest przekazem Stwórcy dla swych dzieci, by łatwiej było im żyć i poznawać prawdę.
Ale żeby móc poznać prawdę musisz najpierw poznać siebie, a to jest najtrudniejsze. Dlaczego? Ponieważ w procesie wychowania narzucono Ci (często siłą) taką ilość fałszywych przekonań, że zatraciłeś kontakt z własną osobowością, a nawet z własnymi uczuciami. To smutne, ale w ogóle nie wiesz kim jesteś, nie wiesz, co myślisz i jakie są Twoje prawdziwe poglądy.

Prawie wszystkie Twoje przekonania są obce Twojej prawdziwej naturze i pochodzą z zewnątrz. Ukształtowano Cię tak, żeby łatwiej było Tobą manipulować i wykorzystywać Cię dla określonych celów. Ktoś chce, żebyś był gotów bez wahania oddać życie dla jego idei, byś z radością oddał ostatni grosz na jego cel oraz żebyś przestał myśleć i zadawać trudne pytania. Czy to jest w porządku? Czy chcesz być marionetką wprawianą w ruch cudzymi rękami?

Jeśli nie, to nie masz innego wyjścia, jak porzucić szeroki i "bezpieczny" trakt, którym podąża stado ..... idące do ..... (domyśl się sam) i wyruszyć w niebezpieczną podróż po szczytach najwyższych gór, przedzierając się przez ostre ciernie i zupełne bezdroża. Będą w Ciebie rzucać kamieniami, usłyszysz z bliska wycie wilków albo i prawdziwych demonów, ale jeśli chcesz poznać prawdę, nie masz innego wyjścia.

Ta droga jest przerażająca tylko na początku. Jeśli się nie ulękniesz, jak bohater bajek z dzieciństwa dojdziesz do celu szybciej i łatwiej, niż Ci się to w pierwszym momencie mogło wydawać.

Jeśli jesteś gotów wyruszyć w tę piękną podróż, witam Cię i chętnie Ci pomogę.

Przebudzenie to duchowość. Ludzie najczęściej śpią, nie zdając sobie z tego sprawy. Rodzą się pogrążeni we śnie. Żyją śniąc. Nie budząc się zawierają małżeństwa. Płodzą dzieci we śnie i umierają, nie budząc się ani razu. Pozbawiają się tym samym możliwości zrozumienia niezwykłości i piękna ludzkiej egzystencji. Mistycy, niezależnie od wyznawanej przez siebie doktryny, zgodni są co do tego, że wszystko, co nas otacza, jest takie, jakie być powinno. Wszystko. Cóż za przedziwny paradoks. Najtragiczniejsze jest jednak to, że większość ludzi nigdy tego nie jest w stanie zrozumieć. Nie są w stanie tego pojąć, gdyż pogrążeni są we śnie. Śnią sen prawdziwie koszmarny.
[Antony de Mello "Przebudzenie"]

No cóż, może trudno w to uwierzyć, ale większość ludzi naprawdę pogrążona jest we śnie. Nie ma w tym nic dziwnego. Jeśli nikt nie potrafi nam sensownie wytłumaczyć, po co żyjemy i dlaczego nasze życie jest takie, jakie jest nie pozostaje nam nic innego, jak zapaść się w stan głębokiej nieświadomości, żeby nie myśleć.

A co jest takiego strasznego w myśleniu - mógłby się ktoś zdziwić?

Oczywiście, zawsze znajdą się osoby nieustraszone, które będą myśleć samodzielnie, nawet mimo zakazu. Większości jednak na to nie stać.

Niektórzy zadowalają się gotowym, cudzym wyjaśnieniem rzeczywistości i gotowi są oddać życie w obronie tych przekonań, inni wolą zająć się poważniejszymi sprawami, niż jakieś egzystencjalne czy filozoficzne rozważania. Jeszcze inni boją się, że gniewny Bóg mógłby mieć im za złe, że nie przyjmują rzeczywistości taką, jaka ona jest i że zadawanie niepotrzebnych pytań jest przejawem arogancji. Całe życie uczono ich pokory, więc boją się wyprostować i popatrzeć wprost w niebo.

Wciąż słyszymy, że po śmierci będziemy po wsze czasy zbawieni lub na nieskończoną wieczność potępieni i że poza Kościołem Katolickim nie ma zbawienia (i jest to prawda, ponieważ zbawienie - w takim sensie, jak tego naucza Kościół - w ogóle nie istnieje).

W najnowszym Katechizmie czytamy: Nauczanie Kościoła stwierdza istnienie piekła i jego wieczność. Dusze tych, którzy umierają w stanie grzechu śmiertelnego, bezpośrednio po śmierci idą do piekła, gdzie cierpią męki - "ogień wieczny". Zasadnicza kara piekła polega na wiecznym oddzieleniu od Boga (Art. 1035).

Kto z nas może z czystym sumieniem powiedzieć o sobie, że jest na tyle doskonały, żeby po krótkim i pełnym błędów oraz rodzinnych konfliktów życiu zasłużyć sobie na wieczne zbawienie i prawo zasiadania po prawicy Boga? Sądzę, że dla większości zwykłych ludzi jest to taka abstrakcja, że wolą nawet nie myśleć, co będzie, jeśli w oczach Boga okażą się nie dość doskonali lub że ich wiara (pojmowana w kategoriach dogmatu) okaże się zbyt słaba, by zagwarantować im wieczne zbawienie. A skoro zbawienia mogą nie dostąpić, to co im, biedakom, pozostaje? Wizja wiecznych mąk w piekle może człowieka doprowadzić do obłędu. Lepiej więc w ogóle nie myśleć, żeby czegoś nie wymyślić. Łatwiej więc przyjąć założenie, że Boga nie ma wcale, niż uwierzyć, że może być on bezwzględnym okrutnikiem, skazującym swoje dzieci na niewyobrażalne męki w piekle.

Niektórzy dowodzą, że zapisane jest to w gwiazdach i że gwiazdy decydują o tym, jaki będzie nasz charakter i los, odciskając na nas swoją kosmiczną pieczęć w chwili naszych narodzin. Inni z kolei (za świętym Pawłem) mówią nam, że nasz los jest z góry przesądzony, że Bóg "wybrał nas" do zbawienia lub potępienia na wieczność całą przed naszymi narodzinami i że wszystko, co ma się nam przydarzyć zostało postanowione bez naszego udziału. Wielcy i mądrzy filozofowie piszą uczone traktaty o determinizmie, ciężko i z rezygnacją wzdychają, że niezbadane są wyroki boskie i że ludzka wola jest niczym wobec wszechpotęgi Stwórcy. Wystarczy zmarszczenie brwi "osobowego Boga", ulegającego prymitywnym i typowo ludzkim emocjom, takim jak gniew, a nawet nienawiść, żeby nastąpił koniec świata i żeby nic po nas biedakach nie zostało. Dlatego wielu sądzi, że bezpieczniej jest w ogóle nie myśleć, bo Bóg mógłby obrazić się na nas za to, że nie jesteśmy pokorni. Większość ludzi czuje się bezpieczniej, gdy nie muszą myśleć i gdy ktoś inny przejmuje odpowiedzialność za ich "zbawienie". I dlatego przeżywają swoje życie śpiąc jak lunatycy i nigdy się nie budzą.

Wystarczy jednak zastanowić się przez chwilkę, żeby uświadomić sobie tę oczywistą prawdę, że "specjaliści od nauki o Bogu" stworzyli Go na swój obraz i podobieństwo, jako istotę małostkową, złośliwą, nademocjonalną i zawistną. Cóż, można by powiedzieć, że to ich problem, gdyby nie fakt, że narzucili swoją wizję całemu światu i potwornie namącili ludziom w głowach. Na szczęście epoka ich panowania dobiega końca, a ludzie masowo budzą się do nowego, wolnego życia.

Poniższy fragment (w przekładzie Jacka Majewskiego) pochodzi z książki Mistrza Szeng-Jena Bęben Dharmy:
Niewielu ludzi wie, że śni. Nawet jeśli wiedzą, rzadko kiedy chcą się obudzić. Ktoś, kto nie widzi swej własnej natury, uważa, że jest jak najbardziej rozbudzony, że życie jest rzeczywiste i że nie cierpi. Gdy rozpoznaje iluzoryczną naturę jaźni, zdaje sobie sprawę, że śnił tylko bardzo długi sen i że w gruncie rzeczy sen ten naznaczony jest cierpieniem. Stosunkowo niewielu ludzi zdaje sobie jednak sprawę, iż do rozpoznania nietrwałej i iluzorycznej natury codziennego życia potrzebna jest poważna codzienna praktyka. Nie wystarczy tylko posłuchać moich słów, przeczytać książkę lub dojść do intelektualnego zrozumienia tej prawdy. O buddyjskiej praktyce słyszało wielu, ale niewielu chce się jej naprawdę poświęcić. Jeszcze trudniej spotkać kogoś, kto praktykuje, budzi się ze snu i zamiast zapaść weń z powrotem, w końcu urzeczywistnia swą własną naturę. (...)
Nawet jeśli rozumiemy, iż nasze życie jest pozbawione substancji, nierzeczywiste i podobne do sennego marzenia, nadal ponosimy odpowiedzialność za ten sen, bez względu na to, czy doświadczany jest na jawie, czy nie.


Pragnących przebudzić się z powszechnej hipnozy zapraszam również do odwiedzenia mojego Słowniczka, w którym demaskuję kłamstwa i mity na temat astrologii i ezoteryki.

Antony de Mello: Przebudzenie

[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.chataczarownic.fora.pl Strona Główna -> znalezione w internecie Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin