Forum www.chataczarownic.fora.pl Strona Główna www.chataczarownic.fora.pl
życie po życiu, ezoteryka
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zioła z magicznej dziewiątki - opowieść o kurdybanku

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.chataczarownic.fora.pl Strona Główna -> Matka Ziemia / Natura wokół nas
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Grey Owl
Wiedźma ADMIN



Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 3072
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Śląsk

PostWysłany: Pią 10:06, 26 Kwi 2013    Temat postu: Zioła z magicznej dziewiątki - opowieść o kurdybanku

Opowieść o kurdybanku i o zapomnianej wojnie piwnej








Bluszczyk kurdybanek Glechoma hederacea, zaliczany jest przez zielarzy do europejskich roślin rosnących zawsze w pobliżu człowieka. Wszystkie takie rośliny były uważane w czasach pogańskich za szczególnie święte. Należą do nich m.in. pokrzywa, jasnoty, mięty, macierzanki, szałwia... Wszystkie z rodziny wargowych, czyli mających kwiaty o podobnej budowie co lwie paszcze. Trzeba jednak dodać, że obecnie kurdybanek rzadziej się spotyka jak inne wargowe. Kurdybanek, jak większość wymienionych, charakteryzuje się dużą zawartością aromatycznych olejków eterycznych. Z tej przyczyny tak często spotykamy się z poleceniem, by zaparzać zioła pod przykryciem.

Greckie aither to – powietrze niebiańskie, zaś aithein to – płonąć, palić się. Olejki eteryczne palą się jasnym świecącym płomieniem, nie pozostawiając śladu po spaleniu. Jakby materializowane przez roślinę tylko na krótka chwilę, nie zestalają się, lecz znikają już w temperaturze pokojowej.

To „niebiańskie powietrze“ działa również na naszą ludzką duszę, choć przede wszystkim odczuwamy je materialnym zmysłem powonienia. Za pomocą tych zapachów, roślinne, niewidoczne dla oczu Dewy są zdolne przekazywać nam swoje przesłanie.

U kurdybanka, podobnie jak u mięt, kwiatowy biegun ze swoimi ocieplającymi olejkami eterycznymi przesunął się w dół, do łodygi i liści. Bluszczyk ma tego własnego ciepła szczególnie dużo, gdyż jest jedną z pierwszych roślin wypuszczających nowe kiełki na wiosnę, a liście jego pozostają zielone pod śniegiem.

U pierwotnych ludów Północnej Europy należał do dziewięciu świętych ziół, które jako potrawa kultowa spożywane były na wiosnę i wiązały nas z zieleniejąca boska siłą życiową przychylnej bogini Frei. A przy okazji, zupa ta zabezpieczała przed przednówkowym szkorbutem, a bluszczyk w niej wspomagał dodatkowo trawienie i pobudzał przemianę materii.

W tamtych czasach zioła eteryczne zaparzano często na tłustym mleku, przede wszystkim kozim, gdyż ich olejki z trudem rozpuszczają się w wodzie, lecz wchłaniane są dobrze przez tłuste mleko. I tak właśnie zaleca zaparzać bluszczyk św. Hildegarda z Bingen (1098 - 1179).

Ta wnikliwa i mądra Pani w habicie pomogła starym ziołom „pogan“ znowu odzyskać szacunek. Bo na początku chrześcijańskiego misjonarstwa, prawie wszystkie rośliny lecznicze zostały zabronione, poza tymi, o których wspomniano w Biblii, lub rosły w krajach, które przemierzali Apostołowie. Zakaz ten dotyczył więc większości roślin pogańskich szamanów, największych wrogów nowej religii.

Przy okazji portretowania kurdybanka, w tle tego obrazu przypomnieć chcę inne spojrzenie na świat ziół. Spojrzenie z czasów, gdy ziołami zajmowały się głównie kobiety, odpowiedzialne w swych domach za żywienie i zdrowie rodziny. Chciałabym polecić ich częstsze stosowanie, w tym obecnym czasie wszechobecnej chemii w pigułkach, sklepach, reklamach..

Od czasu odkrycia fotografii wysokich frekwencji przez Armeńczyka Sejmona Kirliana (w czym pomagała mu żona, zazwyczaj pomijana w doniesieniach) wiemy, ze żyjący organizm otoczony jest niewidzialną poświatą promieniowania. A wiemy, ze wisiorki amuletowe najczęściej zawieszane są na naszyjniku kończącym się nad grasicą – „mózgiem systemu obronnego“. Czy nie może być tak, że te bardzo subtelne energetyczne wibracje promieniowania roślin przekazują naszemu systemowi obronnemu wzorzec naprawiający?

Dlatego podam teraz receptę Zuzanny Fischer z Alp Algawskich znaną pod nazwą "olej cudownego ziela" (Fischer 1984, s.104), którą z powodzeniem zastosowała na własnym ciele przy ropiejącej szarpanej ranie po ugryzieniu psa: zbiera się świeże kwitnące łodygi (kwiecień), wciska do słoika i stawia szczelnie zamknięte na cztery dni w mocno nasłonecznionym miejscu. Na dnie słoika zbiera się jasna ciecz. Odcedza się ją i przechowuje w piwnicy, lub lodówce. Wymieszana do połowy z mocnym alkoholem – brandy lub wódką, staje się tinkturą (nalewką), której termin przydatności do spożycia jest bardzo długi.

W świecie minerałów Saturn ma swą sygnaturę w ołowiu. Tak więc z astrologicznego punktu widzenia, wenusjański kurdybanek dobrze też sobie radzi z negatywnymi aspektami Saturna. Rusznikarze i malarze stosowali tradycyjnie kurdybanek właśnie w tym celu. George Catlin (1796-1872), twórca wspaniałych szkiców i obrazów olejnych wolnych Indian z prerii, pił regularnie swoją mocną „Gill – herbatę“, aby zapobiegać zatruciu ołowiem. Gill lub Gill-over-the-ground jest jedną z angielskich nazw tej rośliny.

Mechanicy samochodowi, drukarze, malarze i inni, którzy narażeni są na kontakt z większymi ilościami ołowiu, dobrze by zrobili naśladując swych poprzedników. W dobie zanieczyszczonego obecnie przez wyziewy samochodowe powietrza, bluszczyk kurdybanek przygotowany jako napar, czy dodatek do sałat – również może wspomóc wypłukiwanie ołowiu z ciała.


U pana Wolfa-Dietera Storla w jego „Ziołach magicznych i leczniczych“ (Białystok, 2009) wyczytałam o niezwykłej historii średniowiecznej wojny piwnej, zagubionej w mrokach naszej niepamięci.
Ofiarą tej wojny padł i kurdybanek, i domowa produkcja piwa gospodyń domowych, i prości mężczyźni z niższych warstw społecznych. Bo do ziół fermentowanych wtedy na piwo, takich jak np. mniszek czy pokrzywa, dodawano do przygotowanego już rozgrzanego zacieru właśnie kurdybanek, by napój klarować, dodać mu smaku i przedłużyć przydatność.

O takich właściwościach kurdybanka świadczą jego stare europejskie nazwy miejscowe: Gartenhopfen (niem. chmiel ogrodowy), Ale-hoof (anglosas. ale[rodzaj piwa]-ziele), czy Gill (starofranc. fermentujący). Piwo z kurdybanka było bardzo popularne w Anglii przez tak wiele pokoleń, ze piwiarnie nazywano po prostu Gill-houses.

Niestety, po swych wspaniałych latach – ożywczy kurdybanek, wraz z innymi podobnymi ziołami – przegrał z chmielem, który usypiał, otępiał i upośledzał popęd płciowy. Stało sie tak z pomocą mnichów, którzy zaczęli walczyć z diabłami rozkoszy zmysłowych i lubieżności „pogańskich“ obrzędów. Odsunęli zatem na bok pogańskie zioła piwne i od VIII w. zaczęli w krajach niemieckich rozwijać uprawę chmielu.

W sukurs mnichom przyszli i wielcy panowie... Wymarsz kurdybanka i innych ziół piwnej palety rozpoczął się w Europie Środkowej wraz z ogłoszeniem ustawy dwóch bawarskich regentów – książąt Wilhelma IV i Ludwiga X – regulującej wymogi technologiczne przy produkcji piwa (23.04.1516). Miała ona oficjalnie na celu utrzymanie wysokiej jakości produktu, lecz wylała przy okazji wszystkie dzieci z kąpielą...

I tak to zaczęły znikać wszystkie tradycyjne zioła piwne z tego niegdyś domowego ludowego napoju. Także dobry bluszczyk kurdybanek. Do produkcji piwa wolno już było stosować tylko słód jęczmienny, chmiel i wodę. Jego produkcja przechodzić zaś zaczęla z rąk gospodyń domowych – poprzez przekazywanie przywileju produkcji – w ręce wybranych przez feudalnych panów zaufanych wytwórców, głównie klasztorów. Nie trzeba już chyba dodawać, że dzięki temu powstało nowe źródło ogromnych dochodów...

Te pierwsze ustawy regulujące wymogi przy produkcji piwa wyszły naprzeciw duchowi czasu. Czasu zalążków pierwszych masowych wytwórni, później i fabryk. I etyce masowego zatrudnienia tak przypominającej etykę niewolniczej pracy na polach feudała: pracujący nie tylko poddany, ale i robotnik nie powinien być za bystry i pobudzony, tylko tępy i bierny. Także i temu celowi służyło wprowadzenie kolejnego pomysłu: wymogu zostawiania, lub odbierania części zapłaty za pracę w postaci napitku w karczmie.

Niewielu mężczyzn, wielu mężczyznom zgotowało ten los. I to już koniec mojej opowieści.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pią 10:30, 26 Kwi 2013    Temat postu: Re: Zioła z magicznej dziewiątki - opowieść o kurdybanku

Grey Owl napisał:
Opowieść o kurdybanku i o zapomnianej wojnie piwnej








Bluszczyk kurdybanek Glechoma hederacea, zaliczany jest przez zielarzy do europejskich roślin rosnących zawsze w pobliżu człowieka. Wszystkie takie rośliny były uważane w czasach pogańskich za szczególnie święte. Należą do nich m.in. pokrzywa, jasnoty, mięty, macierzanki, szałwia... Wszystkie z rodziny wargowych, czyli mających kwiaty o podobnej budowie co lwie paszcze. Trzeba jednak dodać, że obecnie kurdybanek rzadziej się spotyka jak inne wargowe. Kurdybanek, jak większość wymienionych, charakteryzuje się dużą zawartością aromatycznych olejków eterycznych. Z tej przyczyny tak często spotykamy się z poleceniem, by zaparzać zioła pod przykryciem.

Greckie aither to – powietrze niebiańskie, zaś aithein to – płonąć, palić się. Olejki eteryczne palą się jasnym świecącym płomieniem, nie pozostawiając śladu po spaleniu. Jakby materializowane przez roślinę tylko na krótka chwilę, nie zestalają się, lecz znikają już w temperaturze pokojowej.

To „niebiańskie powietrze“ działa również na naszą ludzką duszę, choć przede wszystkim odczuwamy je materialnym zmysłem powonienia. Za pomocą tych zapachów, roślinne, niewidoczne dla oczu Dewy są zdolne przekazywać nam swoje przesłanie.

U kurdybanka, podobnie jak u mięt, kwiatowy biegun ze swoimi ocieplającymi olejkami eterycznymi przesunął się w dół, do łodygi i liści. Bluszczyk ma tego własnego ciepła szczególnie dużo, gdyż jest jedną z pierwszych roślin wypuszczających nowe kiełki na wiosnę, a liście jego pozostają zielone pod śniegiem.

U pierwotnych ludów Północnej Europy należał do dziewięciu świętych ziół, które jako potrawa kultowa spożywane były na wiosnę i wiązały nas z zieleniejąca boska siłą życiową przychylnej bogini Frei. A przy okazji, zupa ta zabezpieczała przed przednówkowym szkorbutem, a bluszczyk w niej wspomagał dodatkowo trawienie i pobudzał przemianę materii.

W tamtych czasach zioła eteryczne zaparzano często na tłustym mleku, przede wszystkim kozim, gdyż ich olejki z trudem rozpuszczają się w wodzie, lecz wchłaniane są dobrze przez tłuste mleko. I tak właśnie zaleca zaparzać bluszczyk św. Hildegarda z Bingen (1098 - 1179).

Ta wnikliwa i mądra Pani w habicie pomogła starym ziołom „pogan“ znowu odzyskać szacunek. Bo na początku chrześcijańskiego misjonarstwa, prawie wszystkie rośliny lecznicze zostały zabronione, poza tymi, o których wspomniano w Biblii, lub rosły w krajach, które przemierzali Apostołowie. Zakaz ten dotyczył więc większości roślin pogańskich szamanów, największych wrogów nowej religii.

Przy okazji portretowania kurdybanka, w tle tego obrazu przypomnieć chcę inne spojrzenie na świat ziół. Spojrzenie z czasów, gdy ziołami zajmowały się głównie kobiety, odpowiedzialne w swych domach za żywienie i zdrowie rodziny. Chciałabym polecić ich częstsze stosowanie, w tym obecnym czasie wszechobecnej chemii w pigułkach, sklepach, reklamach..

Od czasu odkrycia fotografii wysokich frekwencji przez Armeńczyka Sejmona Kirliana (w czym pomagała mu żona, zazwyczaj pomijana w doniesieniach) wiemy, ze żyjący organizm otoczony jest niewidzialną poświatą promieniowania. A wiemy, ze wisiorki amuletowe najczęściej zawieszane są na naszyjniku kończącym się nad grasicą – „mózgiem systemu obronnego“. Czy nie może być tak, że te bardzo subtelne energetyczne wibracje promieniowania roślin przekazują naszemu systemowi obronnemu wzorzec naprawiający?

Dlatego podam teraz receptę Zuzanny Fischer z Alp Algawskich znaną pod nazwą "olej cudownego ziela" (Fischer 1984, s.104), którą z powodzeniem zastosowała na własnym ciele przy ropiejącej szarpanej ranie po ugryzieniu psa: zbiera się świeże kwitnące łodygi (kwiecień), wciska do słoika i stawia szczelnie zamknięte na cztery dni w mocno nasłonecznionym miejscu. Na dnie słoika zbiera się jasna ciecz. Odcedza się ją i przechowuje w piwnicy, lub lodówce. Wymieszana do połowy z mocnym alkoholem – brandy lub wódką, staje się tinkturą (nalewką), której termin przydatności do spożycia jest bardzo długi.

W świecie minerałów Saturn ma swą sygnaturę w ołowiu. Tak więc z astrologicznego punktu widzenia, wenusjański kurdybanek dobrze też sobie radzi z negatywnymi aspektami Saturna. Rusznikarze i malarze stosowali tradycyjnie kurdybanek właśnie w tym celu. George Catlin (1796-1872), twórca wspaniałych szkiców i obrazów olejnych wolnych Indian z prerii, pił regularnie swoją mocną „Gill – herbatę“, aby zapobiegać zatruciu ołowiem. Gill lub Gill-over-the-ground jest jedną z angielskich nazw tej rośliny.

Mechanicy samochodowi, drukarze, malarze i inni, którzy narażeni są na kontakt z większymi ilościami ołowiu, dobrze by zrobili naśladując swych poprzedników. W dobie zanieczyszczonego obecnie przez wyziewy samochodowe powietrza, bluszczyk kurdybanek przygotowany jako napar, czy dodatek do sałat – również może wspomóc wypłukiwanie ołowiu z ciała.


U pana Wolfa-Dietera Storla w jego „Ziołach magicznych i leczniczych“ (Białystok, 2009) wyczytałam o niezwykłej historii średniowiecznej wojny piwnej, zagubionej w mrokach naszej niepamięci.
Ofiarą tej wojny padł i kurdybanek, i domowa produkcja piwa gospodyń domowych, i prości mężczyźni z niższych warstw społecznych. Bo do ziół fermentowanych wtedy na piwo, takich jak np. mniszek czy pokrzywa, dodawano do przygotowanego już rozgrzanego zacieru właśnie kurdybanek, by napój klarować, dodać mu smaku i przedłużyć przydatność.

O takich właściwościach kurdybanka świadczą jego stare europejskie nazwy miejscowe: Gartenhopfen (niem. chmiel ogrodowy), Ale-hoof (anglosas. ale[rodzaj piwa]-ziele), czy Gill (starofranc. fermentujący). Piwo z kurdybanka było bardzo popularne w Anglii przez tak wiele pokoleń, ze piwiarnie nazywano po prostu Gill-houses.

Niestety, po swych wspaniałych latach – ożywczy kurdybanek, wraz z innymi podobnymi ziołami – przegrał z chmielem, który usypiał, otępiał i upośledzał popęd płciowy. Stało sie tak z pomocą mnichów, którzy zaczęli walczyć z diabłami rozkoszy zmysłowych i lubieżności „pogańskich“ obrzędów. Odsunęli zatem na bok pogańskie zioła piwne i od VIII w. zaczęli w krajach niemieckich rozwijać uprawę chmielu.

W sukurs mnichom przyszli i wielcy panowie... Wymarsz kurdybanka i innych ziół piwnej palety rozpoczął się w Europie Środkowej wraz z ogłoszeniem ustawy dwóch bawarskich regentów – książąt Wilhelma IV i Ludwiga X – regulującej wymogi technologiczne przy produkcji piwa (23.04.1516). Miała ona oficjalnie na celu utrzymanie wysokiej jakości produktu, lecz wylała przy okazji wszystkie dzieci z kąpielą...

I tak to zaczęły znikać wszystkie tradycyjne zioła piwne z tego niegdyś domowego ludowego napoju. Także dobry bluszczyk kurdybanek. Do produkcji piwa wolno już było stosować tylko słód jęczmienny, chmiel i wodę. Jego produkcja przechodzić zaś zaczęla z rąk gospodyń domowych – poprzez przekazywanie przywileju produkcji – w ręce wybranych przez feudalnych panów zaufanych wytwórców, głównie klasztorów. Nie trzeba już chyba dodawać, że dzięki temu powstało nowe źródło ogromnych dochodów...

Te pierwsze ustawy regulujące wymogi przy produkcji piwa wyszły naprzeciw duchowi czasu. Czasu zalążków pierwszych masowych wytwórni, później i fabryk. I etyce masowego zatrudnienia tak przypominającej etykę niewolniczej pracy na polach feudała: pracujący nie tylko poddany, ale i robotnik nie powinien być za bystry i pobudzony, tylko tępy i bierny. Także i temu celowi służyło wprowadzenie kolejnego pomysłu: wymogu zostawiania, lub odbierania części zapłaty za pracę w postaci napitku w karczmie.

Niewielu mężczyzn, wielu mężczyznom zgotowało ten los. I to już koniec mojej opowieści.


Dziękuję Grey Owl, za bardzo ciekawy opis Bluszczyku kurdybanka
Często spotykam wśród traw w swoim świecie:)
Powrót do góry
elina
czarownica



Dołączył: 22 Mar 2013
Posty: 321
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 18:19, 03 Maj 2013    Temat postu:

A czy ktoś słyszał o miodzie z kurdybanku?Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NianiaOgg
szeptucha ADMIN



Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 5860
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 18:55, 03 Maj 2013    Temat postu:

a możesz nam napisać? załóż nowy temat proszę i opowiedz co wiesz o tym Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
elina
czarownica



Dołączył: 22 Mar 2013
Posty: 321
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 18:59, 03 Maj 2013    Temat postu:

W sumie to sama nic nie wiem:)
Wiem,tylko,że ponoć można,ale co gdzie i jak...?
Więc sama pytam:D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grey Owl
Wiedźma ADMIN



Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 3072
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Śląsk

PostWysłany: Sob 8:49, 04 Maj 2013    Temat postu:

Pszczoły zbierają nektar z kwiatów kurdybanka do produkcji miodu wielokwiatowego. Miód z kurdybanka nie występuje w stanie czystym tak, jak potrafi występować miód akacjowy, gryczany itp. A to dlatego, że bluszczyk nie występuje w tak zwartych, jednorodnych i łatwo dostępnych skupiskach jak inne miododajne rośliny.

Co do własnej produkcji miodu z kurdybanka to myślę, że jest to możliwe. Jeśli potrafimy sporządzać miód (a dokładniej syrop, który zwiemy miodem) na przykład z kwiatów mniszka, to wg podobnej receptury na pewno da się i z kurdybanka. Podejrzewam jednak, że wykonanie go z samych kwiatów byłoby za trudne, gdyż jego kwiatki są bardzo malutkie.
W takiej sytuacji do robienia syropu/miodu bierze się listki i kwiaty.
Twoje pytanie zachęciło mnie, bym w tym roku sporządziła próbnie choć małą ilość Smile

A co do receptury na miód z mniszka, na której można się oprzeć przy sporządzaniu syropów z innych roślinek, to w najbliższym czasie przeniosę ją z Polany.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
elina
czarownica



Dołączył: 22 Mar 2013
Posty: 321
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 16:27, 04 Maj 2013    Temat postu:

Właśnie dzisiaj zaglądałam do tego Twojego przepisu,na miód z mniszka,Sówko:)
Tak się zastanawiam czy tej wody do zalania nie będzie za mało? Sad
Czy jest zupełnie okej?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grey Owl
Wiedźma ADMIN



Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 3072
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Śląsk

PostWysłany: Nie 17:03, 05 Maj 2013    Temat postu:

Jeśli objętościowo ilość kurdybanka ocenisz na równowartość tych 200 kwiatów mniszka, to pół litra wody winno wystarczyć, by wolno pogotować do 15 min. a potem zostawić jeszcze do naciągnięcia pod przykryciem na noc.
Potem przecedzić i już sam wywar połączyć z 1/2 kg cukru oraz sokiem z 1 cytryny i pogotować (pyrkająco, łagodnie) do 2 godzin. Łyżką (najlepiej drewnianą) sprawdzać konsystencję pamiętając o tym, że gorący syrop wydaje się płynniejszy, a dłużej przechowywany lubi się scukrzać - tak więc lepiej pozostawić płynniejszy od lejącego się miodu.
Potem zaraz do sparzonych małych słoików.

Zasada przy syropach jest taka, że na każdy litr wody daje się 1 kg cukru. Łatwo to przeliczać Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pią 19:47, 10 Maj 2013    Temat postu:

Kurdybanek zioło Jana III Sobieskiego.


Bluszczyk kurdybanek (Glechoma hederacea; obłożnik) jest jednym z najstarszych polskich ziół, które król Jan III Sobieski zabrał ze sobą pod Wiedeń w 1683 roku. Dzięki temu jego wojacy byli zdrowi i dzielnie stawili czoło tureckiej armii. Kurdybanek w dawnych czasach był jednym z najbardziej znanych i najczęściej używanych ziół, archeolodzy odkryli jego duże ilości podczas wykopalisk w Biskupinie.

W pierwszej Rzeczypospolitej, a nawet w okresie zaborów w II RP (1918 – 1939) Polacy stosowali kurdybanek jako przyprawę do jadła. Te niezwykłe zioło stosowano jako lekarstwo zarówno przy delikatnych jak i bardzo poważnych dolegliwościach. Największą zaletą kurdybanka jest to, że wzmacnia układ odpornościowy dzięki czemu profilaktycznie zabezpiecza organizm przed chorobami.

Król Jan III Sobieski, gdy pewnego dnia wracając z polowania napotkał wieśniaczkę biegnącą właśnie z naręczem kurdybanka. Kobieta biegła na ratunek ciężko choremu synowi i odrzekała królowi: jeśli kurdybanek mu nie pomoże to już mu nic nie pomoże. Król zsiadł z konia i poprosił o szczepkę, bo warto wiedzieć, że wystarczy prosta szczepka, by ziele rozpleniło się w naszym ogródku. Król zasadził kurdybanek we własnym ogrodzie, kurdybanek szybko się rozplenił, bo ma takie właściwości i gdy przyszedł czas na wyprawę z odsieczą wiedeńską (1683 rok) wojsko wyposażone już było w cudowny lek. Jest to niezwykłe zioło, wzmacniające system odpornościowy całego organizmu.



Syrop z kurdybanka:

Stefania Korżawska w książce "Po zdrowie z ziołami" podaje następujący przepis na syrop z kurdybanka. Syrop wzmacnia układ odpornościowy. Jest szczególnie polecany dla dzieci anemicznych oraz dla osób nerwowych.

Garść świeżego kurdybanka wrzucić do garnka, wlać 6 szklanek wody, zagotować, a następnie na małym ogniu ogrzewać 15 minut, przecedzić i dodać tyle miodu, ile jest wywaru. Wymieszać, zagotować i na małym ogniu podgotować 5 minut. Przelać do butelek. Syrop można dodawać do ciepłej wody lub herbaty. Zamiast wody można użyć dobrego białego wina.




Ciekawostka:

Hrabina Anna Potocka z Działyńskich (przedwojenna specjalistka od ziół) opisała w swojej książce historię z życia wziętą. Otóż w jakimś mieście tyfus dziesiątkował ludzi - wtedy wysłano oddział żołnierzy do pilnowania porządku w opustoszałym mieście. Rozłożyli obóz na przedmieściu - niestety zarazki zaczęły atakować, padło kilka koni, żołnierze zaczęli chorować - wtedy zauważono, że te konie, które skubią jakieś zielsko, nie chorują. Tym zielskiem okazał się kurdybanek. Zaczęli popijać herbatkę z tego zioła i od tej pory choroba przestała być dla nich groźna.

[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Grey Owl
Wiedźma ADMIN



Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 3072
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Śląsk

PostWysłany: Pią 20:17, 10 Maj 2013    Temat postu:

elina napisał:
A czy ktoś słyszał o miodzie z kurdybanku?Smile


Elino, no właśnie Alicja znalazła przepis na miód z kurdybanka, a nie syrop Smile

Nianiu, może dobrze, że to jest tu wszystko razem, bo wszystko dotyczy jednej rośliny ?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NianiaOgg
szeptucha ADMIN



Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 5860
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 20:24, 10 Maj 2013    Temat postu:

jasne, dobrze jest Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
elina
czarownica



Dołączył: 22 Mar 2013
Posty: 321
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 19:22, 12 Maj 2013    Temat postu:

Fajnie,że ktoś się zainteresował rzuconym tematem Smile
U mnie kurdybanek już się suszy Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.chataczarownic.fora.pl Strona Główna -> Matka Ziemia / Natura wokół nas Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin